Alternatywa dla dzieciobójstwa wśród zwierząt

Dział: Biologia

Zabijanie młodych przez samce jest strategią obecną w stadach tylko wtedy, kiedy przynosi korzyść samcom. Skutecznym antidotum na dzieciobójstwo jest strategia rozwiązłości samic i związana z tym "wojna plemników". Od dawna wiadomo, że dzieciobójstwo z ręki samców to częste zjawisko wśród wielu gatunków ssaków. Najczęściej zdarza się jednak wśród tych zwierząt, u których samice żyją w społecznych grupach zdominowanych przez jednego samca lub ich klikę.

Każdy samiec spoza tej elity, chcąc zyskać dostęp do jakiejś samicy, musi wyzwać dominanta. Jeśli odniesie sukces - przejmuje grupę, ale przy okazji zabija młode swojego poprzednika. Takie działanie ma biologiczne uzasadnienie: jest związane z potrzebą posiadania własnego potomstwa i... koniecznością pośpiechu. Widać to wyraźnie u niektórych naczelnych, gdzie samice rodzą młode zaledwie raz na kilka lat i bardzo długo się nim zajmują. W tym czasie nie zachodzą znów w ciążę. Pozbycie się dzieci rywala sprawia, że samica znów staje się płodna, a nowy samiec ma szansę przekazać swe geny.

Właśnie taki mechanizm jest główną przyczyną śmiertelności młodych u niektórych gatunków, np. pawianów czakma.

Nowe badanie zaprezentowane w "Science" potwierdza, że tak brutalne zachowania mają znaczenie strategiczne. Uzurpatorzy mają bowiem niewiele czasu, nim również zostaną zdetronizowani. Jeśli chcą, by samice urodziły ich dzieci i poświęciły im maksymalnie dużo czasu, muszą się spieszyć, i nie ma w tym systemie miejsca na wychowywanie cudzego potomstwa.

A jednak u samic niektórych gatunków, np. lemurka myszatego, ewoluowała bardzo skuteczna strategia, pozwalająca przeciwdziałać dzieciobójstwu z ręki kolejnych alfa.

Na czym polega? Samice lemurka w bardzo krótkim czasie kopulują z jak największą liczbą samców. To najprostszy sposób na to, by "rozmyć" pewność każdego z samców co do ojcostwa jej młodych. W takiej sytuacji akt dzieciobójstwa oznacza ryzyko unicestwienia własnych młodych.

U takich gatunków konkurencja reprodukcyjna nie odbywa się przed kopulacją (walki samców), tylko zostaje przesunięta na okres następujący już po niej. W takim wypadku wygrywa ten samiec, którego plemniki są silniejsze i szybsze, niż u konkurencji.

Wymagania wojny plemników mają swoje konsekwencje: uczestnicy takiej rywalizacji produkują jak największą ilość nasienia, co z kolei powoduje powiększenie jąder. U samców myszy domowej w sezonie rozrodczym jądra są 5-10 razy większe, niż poza tym sezonem.

"U gatunków, u których istnieje dzieciobójstwo, wielkość jąder samców z pokolenia na pokolenie zwiększa się. To pozwala sądzić, że samice stają się tam coraz bardziej rozwiązłe, by wywołać niepewność w kwestii ojcostwa" - tłumaczy główny autor badania, dr Dieter Lukas z Wydziału Zoologii na University of Cambridge. - Kiedy wojna plemników staje się tak intensywna, że żaden samiec nie będzie już pewien ojcostwa - dzieciobójstwo zanika, gdyż próbujące tego samce ryzykowałyby zabiciem własnych młodych, a przecież mogą już nie zdążyć spłodzić kolejnych".

Wśród bliskich sobie gatunków, różniących się pod względem dzieciobójstwa i wielkości jąder autorzy publikacji wskazują szympansy (u których samce zabijają młode rywali) i bonobo (gdzie takich praktyk nie zaobserwowano). Jądra u bonobo są ok. 15 proc. większe, niż u szympansów.

Dzieciom konkurenta nie zagrażają również samce norników łąkowych z Kanady (Microtus townsendii). Ich jądra są o 50 proc. większe, niż u samców norników łąkowych Microtus pennsylvanicus, u których dzieciobójstwo istnieje - zauważa doktor.

Pół wieku temu obserwacje dzikich langurów położyły kres przekonaniu, że stada małp to pokojowe społeczności zapewniające wsparcie - przypomina doktor. Naukowcy zmienili poglądy widząc, jak samce, które właśnie przejęły kontrolę nad grupą samic, często zabijały wszystkie towarzyszące im młode. Kolejne obserwacje innych ssaków potwierdziły, że dzieciobójstwo z ręki samców to zjawisko powszechne, i że zdarza się zarówno myszy domowej, jak i lwom czy gorylom. U niektórych gatunków największym zagrożeniem dla młodych nie są drapieżniki czy choroby, a samce z ich własnego gatunku.

W najnowszym badaniu Lukas i Huchard zestawili wyniki terenowych obserwacji aż 260 gatunków ssaków. Ich zdaniem dzieciobójstwo z ręki samca pojawia się u tych gatunków, gdzie konflikty związane z rozrodem są najbardziej intensywne, a reprodukcję monopolizuje garstka samców.

"Wcześniej sugerowano, że dzieciobójstwo może być ewolucyjnym motorem w społecznościach ssaków - powodującym, że samice tworzą między sobą przymierza czy tworzą więzi z określonym samcem po to, by chronić potomstwo. My pokazujemy, że nie w tym rzecz. Dzieciobójstwo z ręki samców jest konsekwencją różnic w układzie społecznym, pojawiającą się u tych gatunków, gdzie obie płcie żyją razem w trwałych grupach" - tłumaczy doktor.

Wnioski z jego pracy wskazują, że dzieciobójstwo jest widocznym przejawem konfliktu rozrodczego wśród ssaków żyjących w systemach społecznych. To potwierdza, że dzieciobójstwo nie jest czymś w rodzaju ogólnej cechy, obecnej u wszystkich gatunków, tylko strategią, która pojawia się jedynie wtedy, gdy może przynieść korzyść samcom.

Nowe badanie pokazuje jednocześnie odwracalną naturę tego zjawiska (w pewnych warunkach może ono zanikać) oraz to, że da się go unikać dzięki strategii rozwiązłości samic i związanego z nią "rozmycia ojcostwa".

opublikowano: 2014-11-17
Komentarze
Polityka Prywatności