Sesja naukowa w 100-lecie urodzin Oskara Schindlera
Nazistowska polityka rasowa realizowana przez Niemców w okresie II wojny światowej czerpała ze znacznie starszego dorobku okresu kolonialnego, wypracowanego przez Europejczyków m.in. w Afryce, Azji i Oceanii - stwierdził w środę w Krakowie historyk prof. Andrzej Chwalba.
To w niemieckiej Afryce praktykowano coś, co będzie życiem
codziennym podbitych mieszkańców Krakowa - choćby izolacja,
napiętnowanie Żydów; zmuszanie również Polaków do ustępowania z
drogi Niemcom - powiedział krakowski historyk podczas sesji
naukowej w 100-lecie urodzin przemysłowca Oskara Schindlera, który
uratował z holocaustu prawie 1,2 tys. Żydów.
"Na widok Niemca idącego drogą w południowej Afryce Murzyni
powinni ustąpić mu miejsca, przyklęknąć na widok Białego; oddać mu
honory, cześć. Ale ci Murzyni, którzy się do tego nie nadawali,
byli rozstrzeliwani. To byli ci gorsi - Buszmeni i Hotentoci" -
wyjaśnił naukowiec.
"Nam się wydaje, że koncepcje rasowe są związane z nazizmem -
Hitlerem, Bormannem, Heydrichem czy Hansem Frankiem. Ta wizja
polityki rasowej jest oczywiście polityką nazistowską, ale
koncepcje rasowe są znacznie starsze, sięgają co najmniej wieku
XIX" - zastrzegł.
Prof. Chwalba przypomniał, że w okresie kolonialnym nie tylko
Niemcy, ale i inne państwa europejskie dopuszczały się masowych
mordów ludności niektórych podbijanych narodów.
"W związku z kolonizacją świata, nie tylko Niemcy, ale i
Brytyjczycy wcześniej, a później Francuzi, uważali, że biali
Europejczycy są najwyższym szczęściem ludzkości, rasą najwyższą i
mają chrześcijański obowiązek podboju całego świata" - powiedział
prof. Chwalba. "Niemcy mordowali Buszmenów, Hotentotów w Afryce.
Anglicy mordowali Aborygenów w Australii, mordowano Maorysów w
Nowej Zelandii, na wyspie Tasmania zostali wymordowani wszyscy
Tasmańczycy" - dodał historyk.
Według naukowca, pamięć o tych wydarzeniach była obecna wśród
nazistów w czasie II wojny światowej. Krwawe karty z historii
kolonializmu stanowiły precedens, którym można było próbować
usprawiedliwić podobne działania w teraźniejszości.
"Niemcy w okresie wojny stale przywoływali ten motyw Buszmenów i
Hotentotów. I Buszmenami Europy są (wówczas - dop. PAP) Żydzi. Skoro my, Niemcy, wymordowaliśmy Buszmenów i Hotentotów, to
również mamy prawo wymordować ich europejskich odpowiedników.
To
nie jest pomysł oryginalny, to jest pomysł, który miał już
kilkadziesiąt lat historii i wcześniej był przetrenowany,
sprawdzony; był skuteczny" - podsumował Chwalba.
Krakowski historyk ocenił, że także w tym kontekście "skala tego,
co uczynił Oskar Schindler, jest nieporównywalna", bo nie ma swego
odpowiednika w żadnym z krajów okupowanej Europy.
Niemiecki przemysłowiec czeskiego pochodzenia - Oskar Schindler w
założonej na początku 1940 r. fabryce Naczyń Emaliowanych na
krakowskim Zabłociu zatrudnił Żydów z getta, a później także z
obozu w Płaszowie. Dzięki pracy w "Emalii" Żydzi uniknęli śmierci
w obozach zagłady po likwidacji getta.
Jesienią 1944 r. fabrykę
Schindlera ewakuowano wraz z żydowskimi robotnikami do Bruennlitz
na Morawach, gdzie doczekali oni wyzwolenia.
Dzięki pomocy Schindlera ocalało prawie 1,2 tys. osób, niekiedy
całe rodziny. Do dziś żyje ok. 60 z nich, ale potomków
"schindlerowców" jest już ok. 6 tys. W 1963 r. Schindler został
uhonorowany tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Jego
postać utrwalił Thomas Kenneally w książce "Arka Schindlera", na
podstawie której Steven Spielberg w 1993 r. nakręcił film pt.
"Lista Schindlera".
W Krakowie, w byłej fabryce "Emalia", powstaje muzeum Oskara
Schindlera. Ostatnio pojawiła się też obywatelska inicjatywa
nazwania jednej z krakowskich ulic imieniem Schindlera. (PAP)
ostatnia zmiana: 2008-06-26