Sztuka złożona z wad (genetycznych)
Narodziny dziecka z wrodzonymi wadami rozwojowymi ciała zawsze wywoływało u ludzi lęk, niepokój i próby tłumaczenia nieszczęścia przez jego rodziców, jak i najbliższe otoczenie.
Zdarzało się też, że zdeformowanych nieszczęśników -
zroślaków, karłów, osoby o sześciu palcach lub zdeformowanych
głowach, za ich niezwykłość otaczano szczególnym szacunkiem albo
oddawano im boską cześć.
Świadczą o tym m.in. pozostawione na skałach rysunki, neolityczne
rzeźby, czy obrazy niektórych mistrzów pędzla z bliskich nam
wieków. O niektórych z nich opowiadał podczas ostatniej przed
wakacjami warszawskiej kawiarni naukowej prof. Janusz Limon z
Zakładu Biologii i Genetyki Akademii Medycznej w Gdańsku.
Prof. Limon od dwudziestu z górą lat zajmuje się zbieraniem
świadectw o wadach genetycznych przedstawianych w sztuce.
I po
swojemu je interpretuje. Jego zdaniem na przykład naskalne
postacie z sześcioma palcami z pustyni Nazca nie przedstawiają
wizerunku kosmitów. To rysunki otaczanych w przeszłością nabożną
czcią ludzi, którzy urodzili się z sześcioma palcami wskutek
jakiejś choroby genetycznej. Tak jak dalekim echem innej choroby
może być postać mitycznej greckiej syreny (osoba pozbawiona nóg),
cyklopa (człowiek o jednym oku na czole - znana wada genetyczna),
dwugłowego boga Janusa, wizerunek dwugłowego łucznika tureckiego z
bitwy pod Wiedniem, figurka szerokobiodrej neolitycznej Wenus
(kobieta z obustronnym zwichnięciem stawów biodrowych).
Podobnie
rzecz się miała także ze zroślakami (zwanymi dzisiaj dziećmi
syjamskimi) i karłami.
Na siedemnastowiecznych obrazach zachowały się m.in. portrety
braci Coloredo z Genui, którzy urodzili się zrośnięci ze sobą
tułowiem. Pochodzili z Genui. W wieku dojrzałym zarabiali na życie
demonstrując swe kalectwo podczas publicznych pokazów. Zachowały
się opisy ich podróży po Europie. W roku 1646 rada miasta Gdańska
nie zgodziła się na ich występy na Jarmarku Dominikańskim z uwagi
na niebezpieczeństwo, jakie mogło rzekomo grozić ciężarnym
kobietom, które od takich widoków mogłyby urodzić podobnie
zdeformowane dzieci.
Zachowały się wizerunki zroślaków w sztuce Azteków, przedstawiają
je także niektóre rzeźby z epoki neolitu.
W XIX wieku znaleziono w
Iraku napis sprzed 2 tys. lat, zawierający opis 62 różnych wad
wrodzonych u ludzi, które dziś nazywamy genetycznymi. W szesnastym
wieku opisy tego rodzaju wad, wzbogacone rysunkami i objaśnieniami
zebrał po raz pierwszy w jednym tomie francuski chirurg Ambroży
Pare.
Do szerokiego zestawu wad genetycznych, znanych ludzkości od
wieków należą także achondroplazja, czyli karłowatość. Karłem był
(152 cm wzrostu) słynny francuski malarz Touluse Lautrec. Karłami
byli niektórzy członkowie rodziny króla Filipa IV, co uwiecznił na
swych obrazach najwybitniejszy malarz hiszpański XVII stulecia
Diego Valazquez. Na ówczesnych dworach królewskich często też
utrzymywano karłów, traktowano ich bowiem jako ciekawą osobliwość.
Od dawna znana też była choroba wczesnodziecięcej otyłości (zwana
obecnie delecją chromosomową), choroba skróconych kończyn (obecnie
zespół Roberta lub focomelia), choroba gigantów - ludzi
nadprzeciętnie wysokich o dużych, nieco wytrzeszczonych oczach
(choroba marfano lub zespół Marfana, cierpiał na nią m.in.
znakomity rosyjski kompozytor i pianista Sergiusz Rachmaninow).
Wskutek pewnego typu wad genetycznych kobiety rodziły bardzo
dużo, krótko żyjących dzieci (zapis historyczny: 20 I 1226 roku:
żona niejakiego Wibrosława urodziła 28 noworodków). Znano też
narodziny dzieci obojnaczych (hermafrodytyzm), dzieci z
wodogłowiem, z zespołem Downa, ludzi o twarzach pełnych guzów
(nerwiakowłókniaki - choroba von Recklinghausena), osób o
nadmiernym owłosieniu (także twarzy), osób o skórze pokrytej
pękającymi pęcherzami (epidermolyis bullosa), dzieci z wrodzoną
kiłą (uwiecznione na niektórych obrazach Edmunda Muncha), dzieci
przedwcześnie starzejących się (progeria), z rozszczepem wargi, z
dystrofią (zanikiem) mięśni, z rozbieżnym zezem (tę wadę miał po
matce słynny niemiecki malarz i grawer Albrecht Durer, co
dokumentują jego rodzinne autoportrety), osoby z nadmierną
giętkością stawów (tę wadę miał słynny skrzypek Niccolo Paganini;
pozwoliła mu ona jednak w jakiejś części osiągnąć mistrzostwo w
grze na tym instrumencie).
Z czcią i trwogą traktowano także osoby chore psychicznie - na
padaczkę, którą w Średniowieczu usiłowano leczyć chirurgicznie
poprzez wycinanie części mózgu (wskazują na to obrazy Hieronima
Bosha), lub na niedorozwój umysłowy (na przykład zespół Cornelii
de Lange - nazwa pochodzi od nazwiska Cornelii de Lange, która w
1933 roku w Amsterdamie opisała ten zespół chorobowy jako
pierwsza: niedorozwój umysłowy wraz ze współistniejącym niskim
wzrostem, zrośniętymi brwiami, wadami kończyn, wadami serca).
Opieką nad chorymi psychicznie zajmowali się z reguły zakonnicy,
bracia Bonifratrzy. Od ich spiczastych kapturów pochodzi
najprawdopodobniej powiedzenie - "przebywać u czubków".
Obecnie, jak mówi prof. Limon, znamy około 12,5 tysiąca chorób
genetycznych. Większość to choroby wieloczynnikowe i choroby
powstałe przy współudziale czynników środowiskowych. Niestety,
przyczyn 70 proc. z nich w pełni nie znamy. A wciąż pojawiają się
nowe... (PAP)
ostatnia zmiana: 2008-07-07