Jak w całym byłym bloku wschodnim, także na Krymie środki transportu publicznego są bardzo zatłoczone. W sezonie letnim zjawisko to jeszcze się potęguje. Stan techniczny pojazdów jest zły, choć powoli się poprawia. Poza tym brawurowa jazda niektórych kierowców może przyprawić o zawrót głowy (o znacznie poważniejszych konsekwencjach nie wspominając).
Znacznym utrudnieniem dla zwiedzających wschodnią część półwyspu jest to, że międzymiastowa sieć komunikacyjna jest tam dość słabo rozwinięta. Jedynie z Symferopola istnieje wiele dogodnych połączeń, co sprawia, że czasem trzeba traktować stolicę obwodu jako miejsce przesiadkowe, nadkładając przez to wiele kilometrów. Jeśli więc chcemy zwiedzić sam Symferopol, nie trzeba robić tego na samym początku podróży, bo potem i tak będziemy tu najprawdopodobniej kilka razy przejazdem. Wszelkie bilety należy kupować z jak największym wyprzedzeniem – przedsprzedaż kosztuje zaledwie 1 UAH. Oczywiście do miejsc atrakcyjnych turystycznie dojeżdża wiele marszrutek – kłopoty zaczynają się na trasach dłuższych.
Na Krymie można także wynająć prywatny samochód. Właściciele maszýn zawsze czekają na podróżnych (w Symferopolu nawet w środku nocy można wynająć taką „taksówkę”). Niestety kierowcy, widząc turystów zza zachodniej granicy, proponują przewóz za bardzo wysoką, jak na warunki ukraińskie, cenę i trzeba się targować. Ceny podawane są w dolarach, więc lepiej od razu zaznaczyć, że rozmawiamy tylko o hrywnach (cena wtedy zwykle spada). Mimo to kwota, jaką uiścimy po targach, nadal pozostaje wysoka w porównaniu z przewozami środkami publicznymi.
Częstym utrapieniem osób podróżujących trolejbusami na trasie z Symferopola do Jałty była kiedyś niemożność wydostania się z mniejszych miejscowości, ulokowanych na owej trasie. Zazwyczaj bowiem wszystkie miejsca w trolejbusach wykupywane były w punkcie początkowym i przez kolejne miejscowości przemykały one pełne ludzi, w ogóle się nie zatrzymując. Zjawisko to nasilało się zwłaszcza w sezonie letnim i na początkowych odcinkach trasy. Dziś już z rzadka tylko zdarza się dwuosobowa obsługa trolejbusu międzymiastowego, więc kierowcy mogą spokojnie (niezbyt legalnie) brać dodatkowych pasażerów i czynią to bardzo chętnie.
Gdy jednak dostaniemy się do trolejbusu gdzieś w środkowym odcinku trasy i kierowca sprzeda nam bilety, przypominające akcyzę, to może się zdarzyć, że ich nie skasuje (skasowanie w tym wypadku oznacza po prostu przerwanie biletu). W ten sposób zapewni on sobie dodatkowy dochód. Podobnie czyni kierowca z miejscowymi, którzy przy wysiadaniu zwykle oddają mu nieskasowane bilety. Jeśli dostaniemy nieskasowany bilet, a do autobusu wejdzie kontrola, to lepiej przerwijmy go na końcu, aby uniknąć kłopotów.
Fragmenty z przewodnika turystycznego "Krym. Półwysep rozmaitości". Autor: Artur Grossman. Wydawnictwo Bezdroża.