Piwo w Krakowie musiało być warzone jeszcze w czasach Kraka, trzeba w to uwierzyć, bo udowodnić nie sposób. Krak istniał czy nie istniał, ale zapewne jego poddani pijać coś musieli. Niepodważalnym faktem jest natomiast obdarzenie władz miejskich przywilejem wyłączności na warzenie piwa, na pół mili wokół grodu, przez króla Kazimierza Wielkiego w roku 1358. Ówczesny Kraków aż kipiał piwem, na co dowody historycy znajdują w zachowanych księgach ławniczych, czyli ówczesnych aktach sądowych. Ponoć nie było ulicy, na której nie stałby jakiś browar. Najwięcej ich było w okolicach ulic św. Marka i św. Krzyża, w sumie nigdy w średniowieczu nie było ich mniej niż 25. Kupowano i sprzedawano browary, co świadczyło o ich rentowności. Ich wyrób trafiał do gardeł nie tylko samych mieszczan, ale też przejezdnej szlachty i chłopstwa. Pito w Krakowie wiele rodzajów piwa: od taniego białego po wyśmienite ciemne piwo marcowe, a najwięcej bodaj pszenicznego.
Miasto ciągnęło szereg korzyści z browarnictwa, pobierając opłatę od pomiaru warek, tj. od objętości kadzi warzelniczych, od dostarczania wody na użytek browarów, posiadało również wyłączność na przewóz beczek piwa z wytwórni do szynków. Zwłaszcza ten ostatni sposób pobierania pieniędzy, zwany z niemieckiego schrotgelt, stanowił dla miasta poważny dochód. Czuwał nad nim schrotmagister. Chociaż średniowiecze minęło bezpowrotnie, jego czar przechowały liczne piwiarnie urządzone w przesklepionych piwnicach kamienic Starego Miasta.
Jak na zabawę, to tylko do Krakowa! Jak do knajpy, to tylko w Krakowie! Jak wypić piwo, to tylko w Krakowie! W żadnym innym mieście nie ma podobnych knajp – knajp, których czar tak przytłacza i wprawia w dekadencki nastrój. Spośród proponowanych w tym przewodniku miast, w których degustować można piwo, tylko Praga przebija gród Kraka. Kraków jest miastem tradycji, gdzie przeszłość wystaje z każdej dziury ulicznej i walącej się kamienicy. Nawet McDonald’s jest tu inny! Teraźniejszość, nierealność i rzeczywistość krzyżują się ze sobą i wzajemnie przenikają. Gdy po północy pójdziemy uliczką w stronę Rynku Głównego i z jeszcze jednej piwnicy usłyszymy, jak Myslovitz zachęca do walki o swoje marne życie – popełniaj błędy i naprawiaj je, gdy dotkniesz dna, odbijaj się – zrozumiemy, że oto jesteśmy w mieście magicznym wyrosłym z mitów, legend i snów.
Jeśli to prawda, iż Kraków odwiedził sam doktor Faustus i spotkał się tu z Panem Twardowskim, to z pewnością nie marnowali swych alchemicznych zdolności i kilka kufelków przedniego piwa osuszyli. Nie załamał wielkiego ducha krakowian najazd tatarski, za którego sprawą strzała tatarskiego łucznika utkwiła w piersi trębacza z wieży kościoła Mariackiego. I od tego czasu hejnał krakowski, grany po dziś dzień co godzina, rozchodzi się na cztery strony świata i zamiera gwałtownie. O zwycięstwie nad Tatarami przypomina corocznie w czerwcu postać Lajkonika – jak powiadają, był to nadwiślański flisak, przebrany w strój tatarski, który konno prosto z pola zwycięskiej bitwy przyniósł wieść o powstrzymaniu inwazji „niewiernych”. Na tegorocznym święcie przesilenia letniego – w noc św. Jana, najkrótszą noc w roku – na tradycyjnym święcie zwanym Wiankami bawiło się ponad 120 tys. ludzi – ile piwa wypito, można się tylko domyślać. To pogańskie święto odbywa się u podnóża Wawelu nad Wisłą i jest wielkim widowiskiem plenerowym, wypełnionym pokazami ogni sztucznych i innymi atrakcjami. Kraków wszak jest legendą wiecznie żywą, jak Lenin.
Wyjątkowość Krakowa osadza się na tradycji i historii, które wyzierają tutaj z każdego kamienia i których mocy doznamy wszędzie: w katedrze biskupstwa założonego 1000 lat temu, przy grobach królewskich, w rezydencji na Wzgórzu Wawelskim czy też na dziedzińcu Collegium Maius – starego uniwersytetu europejskiego. Życie otoczonego 55 wieżami miasta koncentrowało się przez wszystkie wieki wokół Rynku, drugiego – po weneckim placu św. Marka – forum Europy. Każdy turysta winien przejść tzw. Drogą Królewską poprowadzoną trasą uroczystych ingresów królewskich, poselskich i biskupich, Bramą Floriańską, zwaną Porta Gloriae, przez Rynek, ul. Grodzką na Wzgórze Wawelskie.
Fragmenty z przewodnika turystycznego "Piwnym szlakiem po Europie Środka". Autor: Aleksander Strojny. Wydawnictwo Bezdroża.