Günter Grass nie był pierwszym gdańszczaninem, którego uhonorowano Nagrodą Nobla, ale to szczególne wyróżnienie powitano w Gdańsku entuzjastycznie. Zwłaszcza, że twórczość niemieckiego pisarza jest tu znana i ceniona - choćby ze względu na – jak to określił Czesław Miłosz – umiejętność mówienia swemu narodowi prawdy. A gdańska prawda jest taka, że Gdańsk, miejsce urodzenia Grassa, jest miastem, gdzie krzyżowały się drogi różnych narodów i różnych wyznań.
Ta gdańska prawda była także trudna do zniesienia dla polskich decydentów czasu PRL-u. Na oficjalne polskie wydanie „Blaszanego bębenka” nasz czytelnik musiał czekać prawie 25 lat, inne książki Grassa, poza „Kotem i myszą”, ukazały się w Polsce dopiero w latach 90., wcześniej drukowano je tylko we fragmentach. Przyczyną tego spóźnienia był nie tylko brak zgody cenzury na opis gwałtu dokonanego przez żołnierzy Armii Czerwonej na niemieckich kobietach w Gdańsku, ale także – a może nawet przede wszystkim – sposób patrzenia Grassa na historię Polski, wpisany wprawdzie w charakterystyczną dla realizmu magicznego poetykę jego powieści, lecz kłócący się z polską wizją wydarzeń. Nic dziwnego, skoro doświadczenie nauczyło nas, Polaków, do traktowania historii serio a zwłaszcza historii stosunków polsko-niemieckich, aż gdzie roi się od uprzedzeń i stereotypów. Jeśli jednak godzimy się z założeniem, że Grass traktuje z równą atencją wszystkie elementy gdańskiego tygla, musimy pogodzić się z faktem, że również sprawy i charaktery polskie opisywane będą językiem szyderstwa i drwiny – podobnie jak sprawy i charaktery niemieckie.
A motywów polskich jest w twórczości Grassa bez liku – zarówno w „Blaszanym bębenku”, jak i w „Turbocie” (który kończy się wydarzeniami Grudnia ’70). „Szczurzycy” (gdzie współczesny Gdańsk dopada zagłada atomowa) czy „Wróżbach kumaka” (tu Grass wykpiwa mechaniczne recepty na polsko-niemieckie pojednanie, wskazując złożoność tego procesu).
Kiedy przegląda się powieści Güntera Grassa – oraz jego publicystykę – tworzy się przed oczami obraz pisarza zaangażowanego, nawołującego swoich czytelników – zwłaszcza Niemców – do dyskusji na tematy społeczne, kulturowe i polityczne zarówno współczesne, jak dotyczące rozrachunku z niedawną przeszłością. Przeszłością żywą dopóki żyją jej świadkowie i kształtują wyobrażenie o niej następnego pokolenia. Bez tego rozrachunku nie będzie porozumienia między ludźmi – teraz i w przyszłości. To znamienne, że Grass wyrzeka się roli moralnego autorytetu, wyznaczającego normy postępowania – od piedestału „sumienia narodu” woli autentyczny kontakt z ludźmi. Z młodymi Niemcami, ale także z młodymi Polakami, nie tylko gdańszczanami i Ślązakami. Warto ten kontakt nawiązać – nawet za pośrednictwem jego prozy. Warto odkryć Grassa – bystrego (i jakże dosadnego w sądach) obserwatora zdarzeń swego czasu, ale przede wszystkim humanistę wskazującego korzenie zła i sugestywnie przed nim ostrzegającego.