John właśnie wychodził z szaletu, gdy do środka wkroczył dość dziwacznie prezentujący się gość. Szedł, trzymając wyciągnięte przed siebie ręce z bezwładnie zwisającymi dłońmi. Gdy ujrzał Johna, zwrócił się do niego:
- Zrób mi przysługę, przyjacielu. Rozepnij mi suwak i wyjmij mojego ptaszka.
"Biedny facet, ma pewnie ręce sparaliżowane" - Johnowi zrobiło się go żal, więc spełnił prośbę.
- A mógłbyś mi potrzymać, póki siusiam? - kontynuował nieznajomy. John zastosował się do instrukcji.
- A teraz, proszę, włóż mi go z powrotem.
Z poczuciem czynionego dobra John schował ptaka nieznajomemu do rozporka.
- Dzięki stary - odezwał się rozpromieniony gość. - Myślę, że teraz paznokcie mi już wyschły.