Student NEWS - nr 43 - okładka
W numerze m.in.
 
Humor dnia
Na egzaminie na uczelnię o profilu informatycznym, pytają się kandydata jakie zna komendy wybranego języka programowania. - Góra, dół, lewo, prawo i fajer...
.            

Rodzice kupują mieszkanie

expanderStudent gdzieś mieszkać musi. Nie każdy załapie się na akademik. Pozostaje stancja, wynajem mieszkania lub... jego kupno. Osobom, które racjonalnie zarządzając swoimi finansami należy polecić właśnie tę trzecią opcję. I jest to rada nie tylko dla studentów, lecz - może nawet przede wszystkim - dla ich rodziców. To oni będą musieli "wyciągnąć pieniądze z portfela".

Miesięczny koszt wynajęcia mieszkania w Warszawie i innych dużych miastach jest wyższy od raty kredytu, który trzeba byłoby zaciągnąć na jego zakup. To rezultat spadku oprocentowania kredytów mieszkaniowych. Obecnie dla kredytów w złotówkach wynosi ono ok. 6-7 proc., a dla kredytów we frankach szwajcarskich ok. 3-4 proc. w skali roku. Dwupokojowe mieszkanie w Warszawie o powierzchni ok. 40 m.kw. kosztuje ok. 150 tys. zł. Rata kredytu zaciągniętego na tę właśnie kwotę to ok. 1000 zł. Podobne mieszkanie można wynajać za ok. 1200 zł. Decyzja o tym, by kupić mieszkanie powinna być tym bardziej oczywista wówczas, gdy miasto, w którym studiujemy będzie docelowym miejscem pracy i zamieszkania. Student jest dla banku atrakcyjnym klientem. Może np. założyć konto, za które nie zapłaci nic lub znacznie mniej niż "standardowy" użytkownik. W kilku bankach może już nawet dostać kartę kredytową z kilusetzłotowym limitem. Niestety żaden bank nie udzieli studentowi kredytu mieszkaniowego. Nawet wówczas, gdy osiąga sporadycznie jakieś dochody z tytułu umowy o dzieło. Banki preferują klientów o stabilnych dochodach zatrudnionych na podstawie umowy o pracę. Oznacza to, że student musi przekonac rodziców, by wzięli mieszkaniowy dług na siebie. Wiele osób w średnim wieku nie jest sobie w stanie wyobrazić kredytu na kwotę kilkadziesiąt razy wyższą niż bieżące dochody. A co będzie, gdy stracę pracę? Nie będę miał z czego płacić i bank puści nas z torbami. Tak może wyglądać reakcje rodzica na sugestię, by zaciągnął kredyt w kraju z rekordowo wysokim bezrobociem.

Oczywiście utrata pracy dla osoby, która ma na głowie kredyt mieszkaniowy będzie większym ciosem niż dla kogoś pozbawionego długu. Musimy jednak pamiętać, że bankowi nie zależy na tym, by doprawdzić kredytobiorcę do bankructwa i sprzedać mieszkanie. Dla banku nie jest to żaden interes choćby dlatego, że koszty windykacji długu są bardzo wysokie, a cena jaką bank uzyska za mieszkanie sprzedane przez komornika będzie znacznie niższa od wartości rynkowej nieruchomości. Bank chce, by kredytobiorca oddał dług wraz z odestkami.

Komornicza egzekucja długu w przypadku kredytów mieszkaniowych to ostateczność. Dojdzie do niej jedynie wówczas, gdy kredytobiorca zwyczajnie przestanie spłacać kredyt i nie wykaże odbrobiny dobrej woli czy chęci współpracy. W razie kłopotów, z bankiem trzeba po prostu rozmawiać. Możliwości rozwiązania trudnej sytuacji jest kilka. Każdy bank bez problemu zawiesi spłatę jednej raty kredytu w każdym roku spłaty. Możliwe jest oczywiście wydłużenie okresu spłaty kredytu lub redukacja oprocentowania. Ostatnio bank zaczęły także wprowadzać ubezpieczenie od bezrobcia. Składkę opłacamy w miesięcznych ratach. W razie utraty pracy towarzystwo ubezpieczeniowe będzie za nas płacić raty przez kilka miesięcy. To powinno wystarczyć na znalezienie nowej.

Najlepszym ubezpieczeniem na wypadek problemów ze spłatą kredytu są jednak... własne oszczędności. Polacy nie potafią żyć z długiem. Powoli się to zmienia, jednak nadal wielu z nas robi wszystko, by kredyt spłacić jak najszybciej. Oczywiście im szybsza spłata tym niższe łączne odsetki. Warto jednak polecić inną strategię - taką jaką przyjmują mieszkańcy krajów wysokorozwiniętych. Tam kredyt mieszkaniowy to standard i nikt nie spieszy się z jego spłatą. Zamiast "topić" wszystkie nadwyżki finansowe w ratach kredytu warto je korzystnie zainwestować. Na przykład w funduszach inwestycyjnych. Długoterminowe stopy zwrotu z funduszy (szczególnie tych z udziałem akcji) będą wyższe niż oprocentowanie kredytu.

W razie problemów z pracą czy spadkiem dochodów oszczędny kredytobiorca ma "poduszkę powietrzną" w postaci oszczędności. To one pozwolą mu spokojnie przetrwać trudny okres. Banki same promują model "maksymalnego kredytu". Obecnie bez probkemu można już skredytowac 100 proc. ceny mieszkania dzięki tzw. ubezpieczeniu niskiego wkładu własnego. Nie trzeba już dysponować własnymi oszczędnościami rzędu 20-30 proc. wartości. Nawet jeśli ktoś ma takie pieniądze na koncie nie warto ich przeznaczać na zakup nieruchomości, lecz zainwestować.

Maciej Kosowski