Student NEWS - nr 43 - okładka
W numerze m.in.
 
Humor dnia

 

W jednym z moskiewskich przedszkoli pani pyta dzieci:
- W jakim kraju dzieci mają najładniejsze zabawki?
- W Związku Radzieckim! - odpowiadają chórem dzieci.

- A w jakim kraju dzieci mają najładniejsze ubranka?
- W Związku Radzieckim! - znów odpowiadają dzieci.
- A w jakim kraju żyją najbardziej szczęśliwi ludzie?
- W Związku Radzieckim! - jeszcze raz odpowiadają dzieci.

Nagle nauczycielka zauważa, że jedno z dzieci stoi w kącie i płacze.
- Wowa, dlaczego płaczesz?
- Bo ja tak bardzo chciałbym mieszkać w Związku Radzieckim!...
.            

Z kawiarenki do kancelarii premiera

Eduardo Fiallo przyjechał do Polski z Ekwadoru w 1981, po szkole średniej. Przez pierwszy rok uczył się polskiego w Łodzi, potem przyjechał do Warszawy, gdzie studiował zarządzanie, a potem geografię. Mówi, że do Polski przyjechał przypadkowo, ale to właśnie tutaj założył rodzinę i odniósł sukces, jako twórca renomowanej szkoły językowej Academia de la Lengua.

Jak to się stało, że na stałe zamieszkał Pan w Warszawie? Chciałem zaraz po studiach magisterskich wrócić do kraju, ale nie miałem możliwości– brakowało mi pieniędzy. Nie mogłem prosić rodziny o wsparcie, bo odkąd pamiętam, staram się sam na siebie pracować i po prostu wstydziłbym się.

Studiował pan zarządzanie i geografię, skąd pomysł założenia szkoły? Zacząłem uczyć z konieczności, nie planowałem tego. Dużą rolę odegrał przypadek. Podczas studiów doktoranckich dorabiałem sprzedając kolczyki na Starym Mieście. Pewnego razu przechodził tamtędy jeden z moich profesorów. Nie udało mi się w porę ukryć i kiedy spytał mnie co robię, chcąc zachować twarz i dumę, musiałem powiedzieć, że prowadzę badania marketingowe na temat znajomości hiszpańskiego wśród Polaków. Profesor tak bardzo się zainteresował, że chciał zobaczyć wyniki mojej pracy, więc nie miałem innego wyjścia, jak tylko napisać prawdziwą ankietę. Dzięki temu dowiedziałem się bardzo wiele na temat rynku kursów językowych...

I korzystając z tej wiedzy postanowił Pan zacząć uczyć?

Niezupełnie. Zawsze byłem bardzo arogancki, dziwiłem się kolegom, którzy po studiach utrzymywali się z korepetycji, dla mnie to było poniżające. Pewnego dnia jeden z nich poprosił mnie, żebym pouczył znajomych hiszpańskiego. Spotykaliśmy się w kawiarence, gdzie przeskakiwałem od stolika do stolika, rozmawiając z każdym z osobna, bo nikt nie był na tym samym poziomie zaawansowania. Tak krążyłem od wina do piwa, od kawy do herbaty...

Czy w ten sposób narodził się styl Pańskiej szkoły?

Jesteśmy znani z licznych imprez, towarzyskich spotkań po godzinach, pokazów flamenco, warsztatów kulinarnych, na których można się nauczyć przyrządzać hiszpańską paellę, meksykańskie burrito...

A mrówki też? Słyszałem, że są przysmakiem w Kolumbii...

Nie, tzw. hormigas culonas, nie. Świnek morskich też nie przyrządzamy, chociaż to przysmak w Kolumbii, Peru, Ekwadorze i Boliwii. Nie chcę zszokować uczniów, tylko wciągnąć ich w kulturę języka, którego się uczą. Raz zdarzyło się, że piewszy sekretarz ambasady Meksyku przeprowadził kurs picia tequilli.

Po czym można poznać dobrą szkołę językową?

Ważny jest pierwszy kontakt. Można wyczuć, czy ktoś jest nastawiony tylko i wyłącznie na zysk czy nie. W Academii staramy się jak najczęściej zapomnieć o pieniądzach, a myśleć o dobrej atmosferze i naszym wspólnym celu – nauce języka.

Pana szkoła jest znana z dobrej atmosfery, a jaki jest poziom nauczania ?

Jesteśmy wymagający. Jeśli słuchacz nie zaliczy testu podsumowującego kurs, nie może kontynuować dalej nauki z grupą. Może zapisać się na kurs indywidualny, chodzić na darmowe korepetycje, albo... przejść do konkurencji.

Czy to nie za ostre traktowanie?

Dbamy o słuchaczy. Interesujemy się nimi, jeśli nie zjawiają się na zajęciach. Zapraszamy na konsultacje, bo zdajemy sobie sprawę, jak ważne w nauce języka jest nie wypaść z rytmu. Szczególną wagę przywiązujemy do starannego dobierania poziomu uczniów w grupie. W wielu szkołach łączy się grupy i chociaż różnice mogą wydawać się minimalne, najprawdopodobniej uniemożliwią optymalną naukę.

Co trzeba zrobić, żeby dostać się na kurs u Pana?

Wypełnić jeden z testów. Każdy może się z nimi zmierzyć i sprawdzić, czy może wstąpić do naszej Academii i do jakiej grupy powinien się zapisać. Potem należy przyjść na rozmowę kwalifikacyjną.

Czy uczniowie Academii są zadowoleni z kursów?

Chyba tak, bo 75 proc. słuchaczy kontynuuje u nas naukę, z pozostałych 25 proc. prawie połowy nie przyjmujemy my, reszta z różnych przyczyn rezygnuje. To bardzo dobry wynik. Obecnie mamy bardzo duże zapotrzebowanie na kursy, za duże.

Jak to możliwe?

Zatrudniamy 120 lektorów, a mimo to 120 - 150 osób czeka na przyjęcie, chociaż staramy się, jak możemy. W tym roku powstały u nas 34 grupy dla początkujących, uczymy w 75 salach. Poza tym pracujemy w ponad 250 instytucjach. Walczymy o przetarg na lekcje w Komitecie Integracji Europejskiej, w Sejmie, w Kancelarii Premiera, w ambasadach.

Czyli udało się Panu?

Tak naprawdę to kontynuuję tę samą ideę, nic się nie zmieniło od czasów kawiarenki, w której zaczynałem. Wykonuję w gruncie rzeczy tę samą pracę.