Student NEWS - nr 20 - okładka
W numerze m.in.
 
Humor dnia

O trzeciej nad ranem do profesora dzwoni telefon. Zaspany profesor odbiera i słyszy głos w słuchawce:
-Czy pan spał.
Profesor odpowiada tak. Na to głos w słuchawce:
- A my się jeszcze kurna uczymy.

.            

Studencki transatlantyk

Dla Tomasza Lisa wizyta w Ameryce okazała się trampoliną do kariery. Czy Katarzyna Sławińska wybije się równie wysoko?
Katarzyna Sławińska od października zeszłego roku jest korespondentką TVN w Stanach Zjednoczonych. Pochodzi z Konina. Skończyła Lingwistykę Stosowaną na UW (specjalizacja angielski i rosyjski). Później dostała dwuletnie stypendium na Uniwersytecie Missouri w USA, gdzie studiowała dziennikarstwo. Karierę zaczynała w Radiu Kolor, w TVN pracuje od 1997 roku.


Czy trudno jest się przyzwyczaić do życia zagranicą?
To bardzo indywidualna sprawa, każdy ma inne właściwości adaptacyjne. Dla mnie najtrudniejsze jest stworzenie na nowo swojego "świata". Człowiek znajduje się nagle w nowym miejscu i musi na nowo budować znajomości, oswoić wiele miejsc, znaleźć swoje ścieżki w obcym mieście, poznać nowe zasady funkcjonowania. To jest jednocześnie fascynujące i bardzo trudne.
Poza tym czasami bardzo ciężko znieść tęsknotę za bliskimi i przyjaciółmi.
Jaki jest wg ciebie stosunek Amerykanów do Polaków?
Ja spotka lam się wyłącznie z życzliwością. Tacy są chyba Amerykanie. Przy mnie nikt obraźliwych "Polish jokes" nie opowiadał. Ale podobno bywa rożnie...
Czy absolwenci polskich uczelni mogą liczyć na pracę w Stanach Zjednoczonych?
Najłatwiej pewnie dostać się tu już z pewnym doświadczeniem w amerykańskiej firmie działającej w Europie. Ale znam wiele osób - informatyków w Krzemowej Dolinie czy młodych naukowców na uczelniach - którzy po prostu wysyłali swoje CV i w ten sposób zdobyli pracę. Na pewno niektóre zawody i umiejętności są bardziej "chodliwe" niż inne.
Próbować zawsze warto.
Co sądzisz o popularnych wśród studentów wyjazdach typu Work&Travel?
To bardzo dobry pomysł na wakacje. Co prawda nie zarabia się kokosów, a praca fizyczna jest czasem cięższa niż przypuszczamy, ale chodzi tu przede wszystkim o możliwość poznania kraju i podszlifowania języka. Poza tym, nawiązuje się znajomości, które mogą kiedyś zaprocentować. Zarobionych pieniędzy wystarcza na bieżące życie, można odłożyć też trochę na podróż po zakończeniu pracy.
Studiowałaś dwa lata w Stanach. Czy Polakom łatwo jest się dostać na amerykańskie uczelnie?
Ja wywalczyłam stypendium i dla mnie była to jedyna możliwość, by studiować za granicą.
Myślę, że choć liczba podobnych ofert niestety się kurczy (Amerykanie uznają, że Polska jest już na tyle "normalnym", demokratycznym krajem, że nie trzeba finansować aż tylu polskich studentów), to wciąż rożne uczelnie i fundacje oferują stypendia i programy wymiany.
Czy stypendium jest konieczne?
Jeśli ktoś nie musi się za bardzo martwić o pieniądze, to po prostu wystarczy złożyć podanie na uczelnię - niestety czesne dla studentów z zagranicy jest sporo wyższe od tego co płacą Amerykanie.
Jak wypadają twoje warszawskie studia w porównaniu z tymi na Uniwersytecie Missouri?
Przede wszystkim w Polsce i w Stanach studiowałam różne kierunki, wiec porównanie jest trudne. Nie wiem dokładnie, jak teraz wygląda sytuacja na polskich uczelniach, ale myślę, że amerykańskie wciąż oferują dużo więcej swobody w wyborze kursów i profesorów.
Czy to znaczy, że amerykańskie uczelnie są lepsze?
Przede wszystkim, stawia się tam na praktykę. Ja w czasie studiów po prostu musiałam pracować w lokalnej telewizji i przygotowywać materiały, które ukazywały się na antenie. Wielu moich kolegów redagowało lokalna gazetę - nie studencką - normalną lokalna gazetę, którą kupowali mieszkańcy Columbii, miejscowości, w której mieści się uniwersytet.
Dla mnie najważniejsze było jednak to, że uczelnia była bardzo międzynarodowa, studenci pochodzili z ponad stu krajów. Jeśli chodzi o poszerzanie horyzontów to trudno sobie wyobrazić coś lepszego. Teraz mam przyjaciół rozsianych po całym świecie.
Czy zagraniczne studia dawały ci przewagę w Polsce?
Trudno powiedzieć. Miałam to szczęście, że po studiach za granicą w TVN wciąż czekała na mnie praca, nie sprawdzałam się więc w bojach o posady. Na pewno przydaje mi się to teraz, korzystam z wiedzy o życiu w tym kraju i ze starych znajomości.
Skończyłaś lingwistykę stosowaną. Czy już wtedy chciałaś zostać dziennikarką telewizyjną?
Nie, gdybym chciała zostać dziennikarką telewizyjną, to pewnie wybrałabym inny kierunek studiów. Przez przypadek, jeszcze jako studentka, trafiłam do warszawskiego Radia Kolor. Złapałam bakcyla i po kilku latach, już całkiem świadomie, zgłosiłam się na rozmowę o pracę w tworzącej się właśnie telewizji TVN. Miałam szczęście.
Czy studia językowe przydają ci się w obecnej pracy?
Na pewno przydaje się dobra znajomość języka, ale zdecydowanie ważniejsze są moje wcześniejsze dziennikarskie doświadczenia i, jak już wspomniałam, to że przez dwa lata mieszkałam już w tym kraju, w tym kilka miesięcy w Waszyngtonie.
Korespondencja ze Stanów to bardzo duże wyzwanie, czy odczuwasz szczególną presję?
Rzeczywiście, stres czasami jest ogromny. Nie mam tu takiego komfortu pracy jak w Polsce, gdzie stoi za mną cała telewizyjna struktura. Jestem zdana na samą siebie i nie tylko dziennikarska, ale też cała produkcyjno-administracyjna praca spada na mnie.
Poza tym, wciąż walczę z niekorzystną różnicą czasu - w Polsce jest już popołudnie, gdy tu wszyscy dopiero się budzą - oraz z tym, że reporter z dalekiego kraju jest często na samym końcu listy w kolejce do co ciekawszych rozmówców. Na miejscu są setki amerykańskich stacji telewizyjnych i to one mają pierwszeństwo.
Czy wiążesz z tym stanowiskiem szczególne nadzieje?
Jeśli chodzi o moje oczekiwania, to przede wszystkim mam nadzieję, ze czas tu spędzony będzie bardzo ciekawy i rozwijający zawodowo. A co dalej? Na myślenie o tym mam jeszcze trochę czasu...

Bartek Ciszewski