Słońce znajduje się obecnie w fazie minimalnej aktywności od marca 2010 roku. Jednakże prognoza, według której faza ta potrwa kilka dziesięcioleci, jest się poza możliwościami ustaleń współczesnej nauki - uważa rosyjski naukowiec z Laboratorium Rentgenowskiej Astronomii Słońca Instytutu Fizyki Rosyjskiej Akademii Nauk Siergiej Bogaczow.
Tak jeden z czołowych rosyjskich specjalistów skomentował informacje, według których grupa brytyjskich naukowców z University of Reading doszła do wniosku, że Słońce weszło w długą fazę niskiej aktywności. Ich zdaniem, faza ta potrwa kilka dziesięcioleci. Według prognozy brytyjskich naukowców, spowoduje to surowe i chłodne zimy w Europie, w tym w Rosji. Aż do 2050 roku zapanuje tam chłodny klimat, porównywalny z "małą epoką lodowcową".
Do wniosku takiego naukowcy doszli badając rozmiary i liczbę plam słonecznych w ostatnich 350 latach, czyli od czasu, kiedy w Europie zakończyło się poprzednie temperaturowe minimum, zwane "małą epoką lodowcową".
"Rzeczywiście Słońce znajduje się w stadium minimalnej aktywności od lat 2006-2007" - zgadza się Bogaczow. "Wtedy przechodziło tę fazę prawidłowo - w ramach 11-letniego cyklu aktywności słonecznej. Od 2009 roku aktywność ta powinna zacząć rosnąć, aby osiągnąć maksimum w latach 2012-2013. Jednak to nie nastąpiło".
Co więcej - według rosyjskiego naukowca - od ubiegłego roku aktywność Słońca nawet zaczęła znów spadać, osiągając globalne historyczne minimum. "Na Słońcu w ogóle nie było plam, ani jednej" - podkreślił Bogaczow, porównując to zjawisko z tym co działo się na początku XX wieku. W październiku ubiegłego roku Słońce jak gdyby "opamiętało się" i do lutego br. pojawiły się od razu 22 plamy. "Jednakże od marca wszystko znów zaczęło spadać i ponownie jesteśmy bliscy dna. Ostatni wybuch na Słońcu nastąpił 8 maja" - powiedział rosyjski astronom.
Jednakże, według niego, te zjawiska pokazują, że brytyjscy naukowcy pospieszyli się ze swoja prognozą.