Jak podaje "Nature Geoscience" - stale rosnące stężenie CO2 w atmosferze będzie oddziaływać na klimat jeszcze przez co najmniej tysiąc lat - nawet, jeśli zupełnie zatrzymamy emisje tego gazu. W końcu trzeciego tysiąclecia lodowiec w Antarktyce Zachodniej straci olbrzymie fragmenty, a poziom mórz na świecie wzrośnie o co najmniej cztery metry
"Stworzyliśmy kilka scenariuszy, w których odpowiadamy na pytanie +co
będzie, jeśli+" - tłumaczy jeden z autorów pracy, geograf, dr Shawn
Marshall. Najbardziej optymistyczny z nich zakłada, że począwszy od 2010
r. ludzie wstrzymują emisje gazów cieplarnianych, związane ze spalaniem
paliw kopalnych.
"Co, jeśli zupełnie przestaniemy wykorzystywać paliwa kopalne i nie będziemy już zatruwać atmosfery dwutlenkiem węgla? Ile czasu zajęłoby wówczas odwrócenie dzisiejszych trendów związanych z ociepleniem?" - na takie pytania próbowali odpowiedzieć, wykorzystując zaawansowane, komputerowe programy.
Symulacje pokazały, że w scenariuszu "zero emisji CO2" półkula północna miałaby się lepiej, niż południowa. W pewnych jej rejonach (jak choćby Kanada) trendy związane ze zmianami klimatu odwróciłyby się w ciągu tysiąca lat.
Jednak na półkuli południowej procesy ocieplenia (których przyczyną są nasze emisje) wygasałyby o wiele wolniej. Część Afryki Północnej nadal doświadczałyby pustynnienia. W tym samym czasie ocieplenie wód mórz i oceanu u wybrzeży Antarktyki (sięgające nawet pięciu stopni Celsjusza) może doprowadzić do odrywania się na wielką skalę fragmentów lodowca w Antarktyce Zachodniej. Oznacza to groźne, nie tylko dla wyspiarzy, podniesienie się poziomu mórz na całym świecie.
Zdaniem naukowców przyczyną tak dużych różnic w reakcjach systemu
klimatycznego na północy i południu Ziemi jest tempo mieszania się wód w
różnych częściach Atlantyku, jak również dynamika wiatrów. (PAP)
Foto: szkolnictwo.pl