W przypadku połknięcia telefonu komórkowego można nabawić się przykrych dolegliwości. Przekonał się o tym krokodyl z oceanarium w Dniepropietrowsku, który zachorował, gdy pożarł komórkę należącą do jednej ze zwiedzających.
Do zdarzenia doszło kilka tygodni temu. Właścicielka telefonu, Rimma Gołowko, za mocno wychyliła się przez barierkę w kierunku krokodyla, żeby zrobić mu zdjęcie. Krokodyl otwierał właśnie pysk.
"To miało być bardzo dramatyczne ujęcie. Ale nie wyszło" - opisuje. Aparat wypadł jej z ręki i został połknięty przez groźnego gada.
Początkowo obsługa nie uwierzyła w opowieść kobiety. Przekonał ją dopiero dzwonek dobiegający z brzucha krokodyla. Od tego czasu Gienia rusza się dużo mniej i rzadko pływa.
Próbowano skusić Gienię żywą przepiórką naszpikowaną witaminami i środkami na przeczyszczenie. Niestety, bezskutecznie.
Zespół weterynarzy ma zamiar prześwietlić krokodyla promieniami Rentgena i wtedy zadecydować o ewentualnej operacji. Lekarze zastrzegają jednak, że będzie to ostateczność.
Z kolei pani Gołowko podkreśla, że chce odzyskać swoją kartę SIM,
ponieważ zależy jej na znajdujących się tam zdjęciach i
kontaktach.(PAP)
Foto: boskiateista.pl