Wyniki badań prowadzonych w ostatnim czasie nad gatunkiem konia Przewalskiego zaskoczyły naukowców - okazuje się, że są one o wiele słabiej spokrewnione z końmi domowymi, a ich pula genowa jest bogatsza - niż sądzono. Jest to gatunek zagrożony wyginięciem, a nowe badania pomogą lepiej go chronić - informuje "Genome Biology and Evolution".
Obecna populacja jednak rozrosła się do dwóch tysięcy - wszystko dzięki skutecznej ochronie. Na wolności w Chinach i Mongolii żyją dziś potomkowie osobników pochodzących z reintrodukcji, a w Kalifornii i na Ukrainie można je spotkać w rezerwatach.
Dotychczas przypuszczano, że ewolucyjne linie koni domowych i Przewalskiego wyodrębniły się ze wspólnego pnia jakieś 6-10 tysięcy lat temu - mniej więcej wtedy, gdy doszło do udomowienia. Teraz jednak okazuje się, że tak naprawdę oba gatunki rozdzieliły się o wiele dawniej.
Dowiodły tego badania koni Przewalskiego, reprezentujących trzy
żeńskie linie. Makova analizowała fragmenty ich DNA mitochondrialnego -
czyli takiego, które dzieci dziedziczą wyłącznie od matki. Wyniki
najpierw porównała z podobnymi danymi na temat koni domowych, a później
skonfrontowała z dwiema popularnymi hipotezami na temat pochodzenia koni
Przewalskiego.
Według jednej z nich najpierw ewoluowały konie Przewalskiego, po jakimś czasie dając początek gatunkowi pochodnemu, koniom domowym. Druga teoria pokazuje genetyczną historię obu gatunków dokładnie na odwrót i każe przyjąć, że na ewolucyjnej scenie jako pierwsze pojawiły się konie domowe. Według tej drugiej hipotezy oba gatunki wykształciły się mniej więcej wtedy, gdy doszło do udomowienia koni - jakieś 6-10 tysięcy lat temu.
"Żaden z tych scenariuszy nie jest prawdziwy" - przekonuje teraz Makova. - Konie Przewalskiego i domowe są spokrewnione luźniej, a ich ostatni wspólny przodek żył około 160 tys. lat temu. Choć oba gatunki rozdzieliły się tak dawno, to później ich przedstawiciele sporadycznie krzyżowali się między sobą. (PAP)