Opalanie i promieniowanie słoneczne
Nad morzem łatwiej jest się nam opalić, ponieważ na plaży oprócz promieniowania, które operuje bezpośrednio od słońca, mamy także promieniowanie odbite od piasku i morskich fal.
„W dodatku plaża zazwyczaj jest piaszczysta i jasna. Im jaśniejsza plaża
tym gorzej, tym mocniej odbija promieniowanie” – powiedział PAP dziekan
Wydziału Oceanografii i Geografii Uniwersytetu Gdańskiego prof. Adam
Krężel.
„Jeszcze gorszy jest śnieg, który potrafi odbić nawet do 80 proc.
promieniowania. To tak jakbyśmy mieli dwa słońca: to które świeci z góry
i to odbite od śniegu” – zauważył uczony.
To jak szybko się opalimy zależy również od miejsca na kuli ziemskiej, w
którym akurat się znajdujemy. Turysta w Indonezji czy Ekwadorze – czyli
państwach położonych wokół równika - opali się szybciej niż nad polskim
wybrzeżem czy w pobliżu biegunów.
Prof. Krężel wyjaśnia, że tam Słońce „stoi” wysoko nad horyzontem i
dlatego promieniowania słonecznego dociera więcej. „Jeśli promieniowanie
pada prostopadle, to ma najkrótszą drogę do Ziemi. Gdy pada pod
większym kątem, tym jego droga jest dłuższa i promieniowania jest mniej”
– powiedział uczony. Z tego samego powodu w południe mamy dużo
promieniowania, a po południu jest go mało.
Istotnym czynnikiem, który wpływa na ilość promieniowania, jest
wysokość nad poziomem morza. „Im cieńsza jest warstwa atmosfery, tym
mniej jest absorbującego promieniowanie ozonu, a promieniowania
słonecznego więcej. Jeżeli chcemy się szybko i skutecznie opalić to
wystarczy jeden dzień w wysokich górach - powyżej 2-3 tysięcy metrów - i
po kilku godzinach jesteśmy spaleni” – zaznaczył prof. Krężel.
Generatorem większej ilości promieniowania mogą być też np. wybuchy na
Słońcu, chociaż z punktu widzenia opalania, nie mają one większego
znaczenia.
Zdaniem prof. Krężela – przynajmniej w Polsce – nie musimy się
specjalnie obawiać słynnej już dziury ozonowej. „Akurat w Polsce -
przynajmniej na razie - żadna dziura ozonowa nam nie grozi. W każdym
razie nie tak jak w Australii, gdzie promieniowanie jest na tyle silne,
że wydawane są komunikaty by w godzinach południowych nie wychodzić z
domu, albo nosić kapelusze z szerokim rondem. Tam rzeczywiście pół
godziny wystarczy by się spalić” – powiedział rozmówca PAP.
Jak wyjaśnił, problem dziury ozonowej dotyczy przede wszystkim
Antarktydy. „Tam jest rzeczywiście mało ozonu i bardzo dużo
promieniowania ultrafioletowego dociera do powierzchni Ziemi. Natomiast w
niskich szerokościach geograficznych jest to prawie nieodczuwalne” –
podkreślił rozmówca PAP.
W promieniowaniu, które dociera do nas ze Słońca, naukowcy wyróżniają:
światło widzialne, promieniowanie podczerwone i promieniowanie
ultrafioletowe. W tych trzech zakresach dociera 99 proc. promieniowania
generowanego przez Słońce.
„Dla nas najważniejsze wydaje się promieniowanie widzialne, ponieważ
dzięki niemu mamy dzień i noc. Promieniowanie podczerwone - to
promieniowanie cieplne, z kolei promieniowanie ultrafioletowe silnie
oddziałuje na organizmy żywe” – wyjaśnił prof. Krężel.
Promieniowanie ultrafioletowe operuje w trzech zakresach - zwanych:
UVA, UVB i UVC. W zależności od zakresu różnie oddziałuje ono na skórę
człowieka. "Najwięcej dociera do nas promieniowania UVA. Ono wnika w
skórę człowieka i powoduje niszczenie włókien kolagenowych. Dlatego
jeśli będziemy się za długo wystawiać na Słońce, to nasza skóra będzie
się starzeć dużo szybciej" - powiedział prof. Krężel.
Ultrafiolet B pobudza organizm do wytwarzania witaminy D, ale do Ziemi
dociera go zaledwie kilka procent, bo większość absorbuje warstwa
ozonowa. Promieniowanie UVC nie dociera do powierzchni ziemi.
"Ultrafiolet C może nam się przydać do niszczenia bakterii, ale gdybyśmy
się wystawili nawet na krótki czas na jego działanie, to szybko
niszczyłoby nasze komórki" - podkreślił naukowiec.
PAP – Nauka w Polsce
opublikowano: 2012-08-02