Trójkąt Bermudzki bez tajemnic czyli próby wytłumaczenia historii niewytłumaczalnych

Jak wiadomo, Trójkąt Bermudzki charakteryzuje się tym, że w niewyjaśniony sposób giną tam samoloty oraz statki. Czasami także zdarza się, że giną same załogi. Od wielu lat wysuwa się wiele hipotez na temat tych zaginięć. Niektóre próbują znaleźć racjonalne wyjaśnienie tych wydarzeń, inne są wręcz fantastyczne.

W poniższym materiale chciałabym jednak przedstawić bardziej racjonalne wyjaśnienia niektórych - wydawać by się mogło - tajemniczych zaginięć statków i samolotów w tych okolicach. Oczywiście moim zamiarem nie jest przekonywanie nikogo, że nic niezwykłego się tam nie dzieje, gdyż sądzę, iż wielu teorii nie należy lekceważyć. Jednak chcę przedstawić nieco inny punkt widzenia na tą zagadkę, a ogólną ocenę tego zjawiska pozostawiam czytelnikom.
Na temat „Trójkąta Śmierci” napisano setki książek, w których każda historia zaginięcia była przedstawiana podobnie i do dziś przy większości przypadków możemy przeczytać: "niewyjaśnione". Czy jednak faktycznie było w tym coś niewyjaśnionego?

Trójkąt według Kusche'a
W tym "sceptycznym" rozpatrywaniu zaginięć, dużą pomocą okazała się książka Lawrence'a Davida Kusche'a - "The Bermuda Triangle Mystery - Solved" (Tajemnica Trójkąta Bermudzkiego rozwiązana). Teorie Kusche'a są zupełnym zaprzeczeniem hipotez, jakie "oferuje" pisarz Charles Berlitz w swoich książkach - "The Bermuda Triangle" (Trójkąt Bermudzki) oraz "Without a Trace" (Bez śladu).
Książka Kusche'a zawiera wyjaśnienie około 50 przypadków zaginięć, które miały miejsce w rejonie Trójkąta Bermudzkiego. Kusche, przygotowując swoją książkę, badał oficjalne informacje o wypadkach. Zapoznał się z szeregiem artykułów prasowych oraz prognozami pogody.
Jednym z pierwszych wypadków, które Kusche neguje, jest wypadek brytyjskiego samolotu Star Tiger, który zaginął w 1948 roku. W książce Berlitz'a czytamy, że ostatni komunikat brzmiał: "Pogoda jest wspaniała, a samolot sprawuje się doskonale. Sądzimy, że wylądujemy planowo." Z badań i śledztwa Kusche'a wynika, że w dniu, w którym samolot zaginął, pogoda wcale nie była taka dobra, a wyżej przedstawiony komunikat tak naprawdę nigdy nie wyszedł z ust pilota i został on wymyślony później.

Tajemnica Avengerów i łodzi Martin Mariner
Kolejną sprawą, jaką zajął się autor "sceptycznej książki", było zaginięcie słynnych Avengerów należących do Marynarki Wojennej USA, które zniknęły w grudniu 1945 roku. Jak się później okazało, cała historia pięciu Avengerów oparta była na wielu fałszywych informacjach, według których maszyny zaginęły o 2,5 godziny wcześniej niż w rzeczywistości.
Jak stwierdził podporucznik Robert Cox, który wówczas kierował szkoleniem lotniczym i który odebrał ostatnią wiadomość od dowódcy lotu nr 19 - ppor. Taylor zrezygnował z pomocy ppor. Coxa. Prawda jest taka, że Taylor prawie w ogóle nie znał okolicy, w której miał się odbyć lot ćwiczebny. Miał zaledwie cztery dni, aby poznać okoliczne wysepki.
W trakcie ćwiczeń znacznie pogorszyły się warunki meteorologiczne, a silna turbulencja powietrza utrudniała lot w szyku. Gęste chmury przesłoniły mniejsze wysepki, które były ważnymi punktami orientacyjnymi. I w gruncie rzeczy ppor. Taylor się zgubił. Myśląc, że kieruje maszyny nad Półwysep Floryda, tak naprawdę kierował je na otwarty ocean.
Z początku był pewien, że znajduje się nad Keys, lecz w rzeczywistości widział Great Sale Cay na Bahamach, które są bardzo podobne do Keys. Taylor nie znał tego miejsca, więc źle poinformował Coxa o pozycji samolotów. Do tego wszystkie jego kompasy były uszkodzone, nie miał zegarka - co jest bardzo ważne podczas lotu, gdyż działa on na zasadzie busoli.
W trakcie dochodzenia, z zapisów rozmów pomiędzy pilotami, stwierdzono, że samolot Taylora nie dysponował żadnym urządzeniem pozwalającym kontrolować czas lotu. Oprócz tego jego radiostacja była zakłócana przez kubańskie nadajniki radiowe, przez co miał ograniczoną łączność. Ostatnie słowa z samolotów usłyszano o godzinie 19.04.- przewidywano, że właśnie do tej godziny wystarczy im paliwa.
Według ekspertów, samoloty mogły spaść do morza w ciągu zaledwie minuty. Poszukiwania - szczerze mówiąc - nie miały najmniejszego sensu, gdyż przy tak złej pogodzie i w dodatku w nocy, odnalezienie samolotów na pełnym morzu, wśród wysokich fal, było niemożliwe.
Równie racjonalnie można było wyjaśnić zaginięcie łodzi latającej Martin Mariner, która wystartowała o godz. 19.30 na poszukiwania pięciu bombowców. Była ona nazywana "latającą bombą", gdyż zbiorniki paliwa miały ich ogromną ilość, ale i dużą wadę - były nieszczelne. Dlatego też przypuszczano, że podczas lotu zaczęły się zbierać w kabinie opary benzyny.
Nieuwaga któregoś z pilotów lub zwykły przypadek mógł doprowadzić do jego wybuchu, który zauważono około godziny 19.50. Także w tym momencie urwała się łączność radiowa z T49. Dalej, w swojej książce Kusche podaje logiczne wyjaśnienia kolejnych rzekomo tajemniczych zaginięć w Trójkącie Śmierci.

Wierzchołek w kształcie kowadła

W 1947 roku niedaleko Bermudów zaginęła superforteca B29. Nigdy nie znaleziono po niej żadnego śladu. Prawda jest taka (jak podaje autor), że samolot wszedł w sferę szkwału i został rozbity "w rozciągającej się pionowo kłębiastej, deszczowej chmurze, której wierzchołek w kształcie kowadła zderza się z gwałtowną zmianą temperatury". Jakkolwiek to rozumieć - brzmi groźnie.
Według Kusche'a, powstają wówczas: silne oblodzenie, deszcz, burze, ziarenka gradu, które stwarzają zagrożenie dla omijających je samolotów. Na taką przyczynę zaginięcia B29 wskazywały odczyty z urządzeń meteorologicznych.
W styczniu 1962 roku zaginął należący do US Air Army - KB50. Leciał on z Wirginii na Azory. Nigdy nie został odnaleziony, pomimo sześciodniowych poszukiwań. Według dochodzenia i raportu, powodem katastrofy była zła pogoda, a wysokie fale uniemożliwiły znalezienie wraku.
5 czerwca 1965 roku, o godzinie 19.47 wystartował samolot wojskowy C119. Wiózł części zamienne dla bazy Sił Powietrznych USA. O godzinie 23.00, samolot nawiązał kontakt radiowy z bazą. Załoga nie meldowała o jakichkolwiek kłopotach. Faktem jest, że samolot do celu nigdy nie dotarł.
Komisja Śledcza oświadczyła, że roztrzaskał się on o morze pomiędzy Crooked Island a Grand Turk wskutek usterki technicznej lub eksplozji. Na niekorzyść maszyny przemawiał fakt, że jego konstrukcja uniemożliwiała mu wodowanie.

Bez świateł, przyrządów i urządzeń nawigacyjnych
Da się również wyjaśnić wiele zaginięć jednostek cywilnych. Tu główną przyczyną jest zazwyczaj przemęczenie pilotów, co też miało miejsce w przypadku samolotu DC3, lecącego z San Juan do Miami. Według planu, samolot miał przylecieć na miejsce o godz. 4.05 następnego dnia.
Gdy do godz. 8.30 nie otrzymano żadnej wiadomości, zaalarmowano Straż Wybrzeża. Poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Faktem jest jednak, że w dniu startu, kapitan meldował o problemach z podwoziem. Okazało się, że w akumulatorach nie było wody. Kapitan jednak nie chciał czekać i polecił zamontować uszkodzone baterie.
Załoga DC3 miała już za sobą 20 godzin w powietrzu zanim przyleciała do San Juan. Zmęczenie z pewnością wpłynęło negatywnie na jej zdolność do oceny sytuacji i refleks. Takie zmęczenie organizmu mogło za sobą pociągnąć szereg tragicznych wydarzeń. Do tego niesprawne akumulatory mogły doprowadzić do usterki instalacji elektrycznej. W gruncie rzeczy, taki samolot - bez świateł, przyrządów i urządzeń nawigacyjnych znalazł się w krytycznej sytuacji.
Nie działało radio, wiał silny wiatr, który mógł zepchnąć go z kursu, co spowodowało zgubienie prawidłowego kierunku lotu: zamiast lecieć nad Florydę, kapitan poleciał nad Zatokę Meksykańską. Gdy zabrakło paliwa, samolot musiał wodować po ciemku, co mogło doprowadzić do jego rozbicia.. W tym rejonie szaleją silne prądy, które mogły znieść szczątki samolotu.
Kusche podaje także racjonalne wyjaśnienia zniknięcia wielu lekkich samolotów, np. turystycznych. Tak więc, czy przyczyną wielu zaginięć mogą być błędy w pilotażu, zła pogoda i niedoświadczenie niektórych pilotów? O ile w przypadku samolotów wojskowych obwinia się o wypadki usterki techniczne maszyny, o tyle w przypadku innych, jest to zazwyczaj właśnie niedoświadczenie.
Równie racjonalne wyjaśnienie możemy znaleźć dla wielu znanych zaginięć załóg ze statków. W dużej mierze, w trakcie poszukiwań okazywało się, że istniało wiele błędów, niedociągnięć i nieporozumień, które w gruncie rzeczy zrodziły wiele tajemniczych i niekiedy fantastycznych historii.

Działania na szkodę armatora
I tak, według wielu źródeł, za tajemnicą załogi „Mary Celeste” nie stoi nic innego, jak jej bunt. Jak wielu badaczy twierdzi, ten przypadek jest pierwszym przykładem działania załogi lub kapitana na szkodę armatora czy towarzystwa ubezpieczeniowego. Wyjaśnienie lakoniczne i bez dowodów, ale niczego wykluczyć nie można.
Mówi się o szalonym kucharzu, który otruł załogę, a potem sam popełnił samobójstwo, o ucieczce załogi ze statku, gdyż poczuła opary spirytusu, który wiozła i z obawy przed wybuchem opuściła statek, a kiedy ludzie w szalupie zamierzali wrócić, zerwał się szkwał, który porwał statek, a szalupa wkrótce zatonęła. Teorii jest bardzo dużo, choć trzeba przyznać, że ta ostatnia nie wydaje się być taka niemożliwa.
Oprócz złych warunków pogodowych i ludzkich błędów, o zaginięcia obwinia się także tzw. "błękitne dziury", czy też podwodne szczeliny, które zostały odkryte na dnie oceanu. Istnieje tam ich ogromna ilość. Niektóre mają naprawdę olbrzymie rozmiary.

Kleszcze wiatru i antytrąby
Kiedy skorupa ziemska jest w ruchu, wówczas ogromne masy wody są wsysane do wnętrza, co powoduje kolosalnych rozmiarów lej, który jest w stanie wessać znajdującą się w pobliżu maszynę: statek, a nawet samolot. O ile w przypadku jachtów czy nawet większych statków jest to prawdopodobne, o tyle niewiarygodne staje się przy samolotach.
Co do maszyn powietrznych istnieje także inna hipoteza. Niektórzy badacze twierdzą, że w powietrzu istnieją pewne napięcia, które można porównać z olbrzymimi falami na morzu. Jest to nieoczekiwana fala wiatru uderzająca w samolot, która stanowi dla maszyny olbrzymie zagrożenie. To zjawisko nazywane jest "kleszczami wiatru" i jest to dość częste zjawisko w rejonach Trójkąta Bermudzkiego.
Czy zatem wszystkimi powyższymi zjawiskami i hipotezami można wyjaśnić zaginięcia na tym obszarze? Czy w tym rejonie występują tzw. "antytrąby", które mogą wessać samolot lub statek do wody, czy faktycznie odpowiedzialne są za te wypadki podwodne szczeliny w dnie morskim? I może w ogóle nie ma żadnej tajemnicy?

A może…

Jak wspomniałam na samym początku, bardzo prawdopodobne, że większość z tych zaginięć ma swoją przyczynę w złych warunkach pogodowych, itp. Jednak nie należy również bagatelizować obserwacji tajemniczych obiektów, czymkolwiek one są.
Nie wiem, czy choć po części odpowiedzialne są za zaginięcia, które miały tam miejsce. Jednak relacji o nich jest tak wiele, że nie ma wątpliwości, iż na tych wodach dzieje się coś osobliwego. Coś, czego nasza naukowa wiedza nie chce przyjąć do wiadomości.
Agnieszka Kijewska

źródło:
MY21 Tygodnik Internetowy

opublikowano: 2012-08-28
Komentarze
Ostatnie:
1.12.2018 12:59
Dodał(a): ~Komentarz
Samoloty bez przyrządow, szaleni ludzie, piloci bez wiedzy. Wybacz ale przy tak wielu wypadkach byly tam same ciamajdy ?Jednostki wojskowe dysponuja sprzetem wyprzedzajacym raczej epoke, ludzie nimi dowodzacy nie sa z lapanki. Trzymal bym sie kwestii metanu.
14.06.2014 14:20
Dodał(a): ~Niiiuuunia
hahahahahahahaha a ja miałam krowa XD artykuł jest bardzo ciekawy ale czytać sie ni chce
3.06.2013 23:04
Dodał(a): ~No niby tak
Skoro aż tyle wypadków wydarza się w tym miejscu może jest w nim coś dziwnego. Zadajcie sobie pytanie: Dlaczego akurat tam? Tak. To co jest tu napisane to w większości prawda ale z pewnego powodu jest związana z tym miejscem.
Aby wysłać ten komentarz muszę przepisać słowo z obrazka które brzmi: duchy Dziwnie trafne słowo ;)
31.05.2013 19:14
Dodał(a): ~K2
Jest też możliwość wydobywania się z dna morskiego metanu. Podczas wypływania na powierzchnie statki tracą swoją wyporność i toną, a co do samolotów to gaz dostający się do silników powoduje ich wybuch.
Polityka Prywatności