Hotele dla dziko żyjących pszczół staną w Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Katowicach, Kielcach, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Olsztynie, Opolu, Poznaniu, Rzeszowie, Szczecinie, Toruniu, Warszawie, Wrocławiu i Zielonej Górze. "W każdym z miast będzie 4-8 hoteli. Stawiamy je w przestrzeniach miejskich, przestrzeniach otwartych, otwartych ogrodach botanicznych, otwartych ogrodach działkowych" - powiedziała w czwartek podczas konferencji prasowej w Warszawie Katarzyna Jagiełło - koordynatorka kampanii "Przychylmy Pszczołom Nieba".
Będą to specjalne konstrukcje wykonane z naturalnych materiałów: drewna, słomy, trzciny, gliny. "Materiały są dobrane w taki sposób, by były jak najbardziej przyjazne dziko żyjącym owadom zapylającym - zapewniła Jagiełło. - Hotele dadzą owadom schronienie przed deszczem, będą mogły w nich przezimować czy się rozmnażać".
Jednocześnie na stronie
www.greenpeace.org/poland/hotele zostaną udostępnione instrukcje budowy różnorodnych modeli pszczelich hoteli, dzięki czemu każdy będzie mógł zbudować zarówno mały balkonowy hotel, jak i większy ogrodowy.
Katarzyna Jagiełło zwróciła uwagę, że pszczołom coraz trudniej przeżyć w miastach, na co wpływa m.in. sposób pielęgnacji zieleni miejskiej. "Bardzo nisko przystrzygamy trawniki, usuwamy martwe liście, wszystko, co nam się wydaje nieestetyczne. To są jednak naturalne siedliska owadów zapylających" - wyjaśniła. Dlatego w wielu miastach na świecie buduje się ule, w których miejskie pszczoły mogą znaleźć schronienie.
W Polsce żyje ponad 470 gatunków pszczół, z czego ponad 220 znajduje się w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych. Chociaż pszczoły kojarzą się głównie z produkcja miodu, to dla człowieka najważniejszym efektem pracy ich i innych dziko żyjących owadów zapylających jest zapylanie roślin. Dzięki nim na nasze stoły trafia większość produktów roślinnych, którymi się żywimy. W Europie ponad 4 tys. odmian warzyw zależy od zapylania przez pszczoły i inne owady. "80 proc. gruszy, malin jest zapylane przez owady. Tylko 20 proc. ulega zapyleniu np. przy pomocy wiatru. W jabłoniach to jest 50-60 proc." - powiedział w czwartek członek zarządu Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Warszawie Marek Ryszard Kowalski.
Według danych podanych przez Greenpeace, w USA ginie co roku średnio 1/3 pszczół, w Europie średnio 20 proc., przy czym istnieją rejony, w których straty sięgają ponad 50 proc. W Chinach są miejsca, w których pszczół nie ma już wcale.
Przyczyn wymierania owadów jest wiele, ale do najważniejszych należą: wykorzystanie środków ochrony roślin w rolnictwie, zmiany klimatyczne i niszczenie pszczelich siedlisk. "To, co zagraża pszczołom i dzikim zapylaczom, to przede wszystkim chemia masowo stosowana w rolnictwie" - uważa Marek Ryszard Kowalski.
Jak powiedział, po spryskaniu pestycydami sad czy plantacja są już dla dzikich owadów martwe. "Trzeba trochę czasu, zanim kolejne zapylacze - z terenów jeszcze niezniszczonych - znajdą to miejsce" - podkreślił Kowalski.
Badania pokazały, że pszczoła w mieście jest w stanie wytworzyć więcej miodu niż pszczoła poza miastem. "W jednym ulu, w ciągu roku, pszczoły są w stanie wyprodukować 70 kg miodu. To o kilkanaście procent więcej niż na terenach niemiejskich" - powiedział socjolog Grzegorz Młynarski, współprowadzący pracownię "Kwiatki Bratki" oraz Pracownię Miejskich Transformacji "Sociopolis". "Jakość tego miodu nie różni się niczym od tego z terenów wiejskich. Pszczoły mają bowiem naturalną zdolność do oczyszczania miodu z metali ciężkich" - podkreślił.