Pomiędzy 2003 i 2006 rokiem, na szerokości geograficznej 76°30 N średnia temperatura Wody Atlantyckiej wzrosła latem o 1, 2 st. Zjawisko to wiązane z globalnym ociepleniem klimatu i wyższą temperaturą Wody Atlantyckiej zaobserwowali naukowcy z Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie, którzy prowadzili pomiary ze statku "Oceania".
Pod koniec sierpnia statek wrócił z kolejnej wyprawy do Arktyki. Mierząc z jego pokładu rekordowe, nigdy dotąd nie obserwowane temperatury Prądu Zachodniospitsbergeńskiego w Cieśninie Frama, polscy badacze stwierdzili, że to koniec ciepłego trendu. Morza Nordyckie - Morze Norweskie, Grenlandzkie i Barentsa badamy od 20 lat - mówi dr Waldemar Walczowski, jeden z członków naukowej załogi wyprawy.
Co roku obszar pomiędzy północną Norwegią i północno-zachodnim Spitsbergenem pokrywamy siatką punktów pomiarowych, przecinając drogi adwekcji Wody Atlantyckiej do Oceanu Arktycznego. Na sekcjach pomiarowych od powierzchni do dna mierzymy profile temperatury, zasolenia, prądów morskich. - Tegoroczne wyniki badań wskazują, że tego lata temperatura Wody Atlantyckiej w Morzach Nordyckich spadła.
Nasze wyniki, połączone z innymi danymi pokazują, że katastrofa termohalinowa, czyli globalny zanik prądów morskich, w najbliższym czasie nam nie zagraża. Znaczenie cyrkulacji oceanicznej w procesach klimatycznych jest trudne do przecenienia - wyjaśnia dr Walczowski. Ocean z racji powierzchni i pojemności cieplnej, akumuluje gros nadwyżki docierającego do powierzchni Ziemi promieniowania słonecznego. System prądów morskich - tzw. cyrkulacja termohalinowa - rozprowadza to ciepło ze stref zwrotnikowych do wyższych szerokości geograficznych.
W Arktyce i Antarktyce woda ta ochładza się i zapada w głębiny, następnie płynie w stronę równika, zamykając pętlę. Najważniejsza w tym procesie jest ciepła, mocno zasolona Woda Atlantycka, bowiem może dotrzeć aż do Oceanu Arktycznego. Wiemy, że średnia temperatura Skandynawii i Zachodniej Europy (w tym Polski) jest o kilka stopni wyższa niż wynika to z ich położenia geograficznego - jest to właśnie efekt ciepła dostarczanego do atmosfery przez system Prądu Zatokowego, Prądu Północnoatlantyckiego i ich przedłużenia - Prądu Norwesko- Atlantyckiego i Zachodniospitsbergeńskiego.
Polscy naukowcy od lat obserwują z pokładu "Oceanii" przyspieszone topnienie lodowców Spitsbergenu i cofanie się zasięgu lodu morskiego. Jeśli doda się do tego wiedzę na temat topnienia lodowców Grenlandii i lodu morskiego całej Arktyki otrzyma się namacalne skutki ocieplenia klimatu. Mimo to wielu badaczy dziś twierdzi, że obecne ocieplenie może spowodować w dalszej perspektywie gwałtowne ochłodzenie, a nawet nową epokę lodowcową.
Dane paleoklimatyczne pokazują, że podobne załamania miały miejsce w przeszłości, a sprawcą tego były znowu prądy morskie, a właściwie ich brak (katastrofa termohalinowa). Aby uzyskać dokładną wiedzę na temat tego jak jest naprawdę potrzeba nowych badań prowadzonych w znacznie dłuższym czasie. (PAP)