Czy to już koniec Firefoksa?
30 listopada wygasła umowa pomiędzy fundacją Mozilla a Google. Zawierała ona warunki, na których wyszukiwarka giganta z Mountain View była domyślną wyszukiwarką w przeglądarce Firefox.
Umowa ta była źródłem 84% dochodów Mozilli. Jeśli toczące się rozmowy nie zakończą się jej przedłużeniem, przyszłość ulubionej przeglądarki Polaków może być zagrożona.
Firefox ma dominującą pozycję na polskim rynku przeglądarek i (w zależności od źródła danych) drugą lub trzecią pozycję na świecie. Jednak jego notowania wyraźnie zaczęły spadać na rzecz konkurencji od Google. Chrome, mimo usilnych starań Mozilli, ciągle jest wyraźnie szybszy i mniej zasobożerny, przez co zyskuje kolejnych zwolenników. Metodą małych kroczków przejmuje duże grupy użytkowników Internet Explorera i trochę mniejsze Firefoksa.
Taka sytuacja wcale nie dziwi. Nawet zmieniona polityka wydawnicza oraz ostatnie aktualizacje, mające usprawnić działanie Firefoksa - nie zniwelowały przewagi, jaką wypracował sobie Chrome podczas okresu marazmu, który zafundowała nam Mozilla przez poprzednie półtora roku. Ponadto ostatnie wersje sprawiają nowe problemy - użytkownicy, szczególnie ci korzystający ze starszych komputerów, narzekają na szybkość uruchamiania się przeglądarki, a także na błędy pojawiające się po jej zamknięciu. Nadal problemem jest zasobożerność, zwłaszcza przy dużej liczbie otwartych kart. Nowa polityka spowodowała także, że starsze wersje przeglądarki przestały być wspierane (zapowiedzi Mozilli, że ta sytuacja ulegnie zmianie, nie pociągnęły za sobą żadnych działań).
Sytuacja z Google sprawia, że przyszłość Firefoksa staje się jeszcze bardziej niepewna. Co prawda kilka miesięcy temu Mozilla chwaliła się, że ma oszczędności, które wystarczą na pewien czas działalności, nawet jeśli Google nie przedłuży umowy. Pytanie brzmi - co będzie, kiedy oszczędności się skończą?
Jest ono na tyle ciekawe, że daje wiele możliwości rozwoju sytuacji. Google musi obliczyć, co opłaca się mu bardziej - odciąć konkurencję (w obszarze przeglądarek) od źródła finansowania czy korzystać z milionów jej użytkowników dla napędzania wyników swojej wyszukiwarki. Przy tym nie może założyć, że tych okoliczności nie wykorzysta Microsoft i nie wyjdzie ze swoją propozycją jako drugi gracz na rynku wyszukiwarek. W końcu mógłby to być przełom w historii Binga. Biorąc pod uwagę taki scenariusz - Google musi się zastanowić dwa razy, czy chce doprowadzić do sytuacji, w której ma mgliste perspektywy na podcięcie skrzydeł konkurencyjnej przeglądarce, a bardzo realne szanse na zwiększenie o co najmniej kilkanaście procent udziałów Binga w rynku wyszukiwarek. Przecież trudno liczyć na to, że tak potężnego gracza, jak Mozilla, nie zechce wspomóc inna firma. Szczególnie, że Firefox, z ok. 20 proc. udziałem w światowym rynku przeglądarek, ma co zaoferować. Choć wiadomo, że jeśli trendy się nie zmienią i utrzyma się dotychczasowa szybkość odpływu użytkowników, to Mozilla straci i ten argument.
Co dalej z Firefoksem? Nie wiemy, ale jesteśmy tego bardzo ciekawi. Nie chcielibyśmy, aby podupadł, ponieważ podstawą rozwoju przeglądarek jest konkurencja, która zwyczajnie do niego zmusza. Natomiast lepsze przeglądarki są gwarantem postępu usług internetowych.
Źródło: wp.pl
ostatnia zmiana: 2011-12-12