W Helsinkach ogłoszono w środę raport międzynarodowej organizacji HELCOM, z którego wynika, że zatopiona w Bałtyku broń chemiczna traci swe groźnie właściwości, nie zagraża już skażeniem ani morzu ani też bałtyckim wybrzeżom.
Raport stwierdza, że co roku zmniejszał się i nadal zmniejsza poziom zagrożenia leżącą na dnie bronią chemiczną. Opracowanie opiera się na danych dostarczonych przez Danię, która w ramach HELCOM nadzoruje to zagadnienie. Wynika to z faktu, że w pobliżu jej granic znajdują się największe podwodne składowiska broni chemicznej.
Według duńskich informacji w ubiegłym roku doszło tylko do dwóch incydentów związanych z wyłowieniem przez rybaków chemicznych środków bojowych, których wagę określono na 58 kg.
W 2003 roku zanotowano 25 podobnych przypadków, a w sieciach znalazło się ok 1.110 kg środków chemicznych najczęściej w postaci brył iperytu, czyli tzw. gazu musztardowego. W latach 1995-2002 zgłaszano rocznie 5-11 przypadków tego typu. Jeszcze w 1991 roku ponad sto razy wydobywano z dna morza niebezpieczne chemikalnia o łącznej wadze ok.5,5 ton.
Główne rejony, gdzie zatapiano po II wojnie światowej broń chemiczną, znajdują się na wschód od duńskiej wyspy Bornholm, na południowy wschód od szwedzkiej wyspy Gotlandia oraz na południe od cieśniny Mały Bełt. W tych trzech miejscach zatopiono łącznie ok. 13 tysięcy ton chemicznych środków bojowych. W całym Bałtyku prawdopodobnie znalazło się ich ok. 40 tys ton. Znane akweny, gdzie na dnie są składowiska broni chemicznej, zaznaczono na morskich mapach jako rejony, na których jedynie "nie zaleca się kotwiczenia i połowu ryb".
W opinii HELCOM zatopiona przed 60 laty broń chemiczna stopniowo traci swe śmiercionośne właściwości. Skorodowane zasobniki, pociski lub bomby lotnicze powoli opróżniają się a ich zawartość ulega degradacji, rozpuszczając się w wodzie morskiej. Sa też substancje, które bardzo wolno rozpuszczają - do nich należy m.in. iperyt. Lecz właśnie ten powolny proces powoduje, że nie grozi poważniejsza koncentracja groźnych chemikaliów.(PAP)