Gatunek ogromnych żółwi z Galapagos można odtworzyć krzyżując ze sobą ich bliskich krewnych. Ale może to potrwać nawet 100 lat.
Wielorybnicy przetrzebili okrutnie żółwie z Galapagos - naukowcy szacują, że mogli stamtąd wywieźć nawet ćwierć miliona zwierząt. Doprowadzili tym do zagłady podgatunki z kilku wysp.
Jednak niedawno uczeni odkryli, że ta zagłada być może nie była zupełna. Natrafili bowiem w odległym rejonie jednej z większych wysp archipelagu - Isabeli, na żółwie różniące się nieco od reszty tamtejszych gadów.
Badania genetyczne pokazały, że zwierzęta te są spokrewnione z wymarłymi już żółwiami z Floreany. Być może któryś ze statków wielorybniczych zanadto obładowano żywym prowiantem i musiał pozbyć się części balastu - sugerują naukowcy. Wyrzucone za burtę żółwie mogły dopłynąć do innej wyspy. Tam zaczęły się krzyżować z miejscowymi gadami.
W tym właśnie naukowcy z uniwersytetu Yale upatrują szansę na odtworzenie gatunku z Floreany. Chcą oni przebadać DNA żyjących tam mieszańców, wybrać i skrzyżować ze sobą te, które mają najwięcej genów wymarłego gatunku.
Będzie to praca dla kilku pokoleń badaczy, gdyż rozmnażanie żółwi słoniowych to zajęcie czasochłonne - kolejne pokolenia tych zwierząt pojawiają się bowiem co 25 lat. (PAP)