Młode, gorące planety wielkości Ziemi mogą być łatwiejsze do zaobserwowania niż do tej pory sądzili astronomowie. Takie wnioski wynikają z badań amerykańskiej profesor geologii z Massachusetts Institute of Technology.
Wyniki badań Elkins-Tanton zaprezentowała podczas spotkania Departamentu Nauk Planetarnych Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego. Według jej teorii długie gorące stadium jest efektem dwustopniowego procesu. Początkowe grzanie jest generowane przez połączenie radioaktywności we wnętrzu planety oraz kolizji milionów fragmentów skalnych, które formują planetę.
Według dotychczasowych badań po kilkuset tysiącach lat powierzchnia planety powinna zesztywnieć. Jednak Elkins-Tanton uważa, że wtedy następuje drugi proces, cięższy materiał bogaty w żelazo zapada się do wnętrza, powodując wydostawanie się gorętszej materii na powierzchnię. Taka sytuacja może trwać kilka milionów lat.
Z badań wypływają wnioski co do składu powierzchni planet, które można będzie przetestować w ramach badań Merkurego przez sondę Messenger. (PAP)