Mija 27. rocznica pacyfikacji kopalni "Wujek"

Dział: Historia

16 grudnia mija 27. rocznica pacyfikacji katowickiej kopalni "Wujek". Od milicyjnych kul zginęło tam dziewięciu górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Była to największa tragedia stanu wojennego.


Mijający rok przyniósł długo oczekiwany przez rodziny ofiar prawomocny wyrok w tej sprawie. Skazani za strzelanie do górników b. członkowie plutonu specjalnego ZOMO odsiadują kilkuletnie wyroki.

Wtorkowe rocznicowe uroczystości rozpoczną się mszą św. w położonym w pobliżu kopalni kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Potem przed Krzyżem-Pomnikiem, upamiętniającym górników, odbędzie się apel poległych.

Protest w kopalni "Wujek" rozpoczął się po wprowadzeniu stanu wojennego, na wieść o zatrzymaniu szefa zakładowej "Solidarności" Jana Ludwiczaka. 14 grudnia pierwsza zmiana rozpoczęła strajk, wysuwając postulaty zwolnienia z więzienia Ludwiczaka i innych działaczy "S" z całego kraju, respektowania porozumień jastrzębskich oraz niewyciągania konsekwencji wobec protestujących.

Do strajku przyłączali się górnicy z dalszych zmian, którzy sformułowali kolejne postulaty - zniesienia stanu wojennego i przywrócenia działalności "Solidarności". Przywódcą strajku wybrano Stanisława Płatka, sekretarza komisji rewizyjnej "S" w zakładzie.

Negocjacje strajkujących z władzami nie przyniosły rezultatu. Zawiązał się komitet strajkowy. W pierwszych dniach stanu wojennego na Śląsku zastrajkowało w sumie ok. 50 zakładów. 15 grudnia do strajkujących zaczęły dochodzić wieści, że milicja i wojsko spacyfikowały niektóre strajkujące zakłady, m.in. kopalnię "Manifest Lipcowy" w Jastrzębiu Zdroju. Górnicy, nie wiedząc jeszcze wówczas, że strzelano do robotników w "Manifeście", rozpoczęli przygotowania do obrony swojego zakładu. Bronią stały się łopaty, kilofy, łańcuchy, zaostrzone pręty, cegły i śruby.

Następnego dnia kopalnię, gdzie strajkowało już ok. 3 tys. górników, otoczyły oddziały milicji, czołgi i wozy pancerne. Wokół zebrał się też tłum kobiet, młodzieży i dzieci. Do strajkujących poszli przedstawiciele wojska, by nakłonić ich do poddania się. Propozycja została odrzucona. Wtedy armatkami wodnymi, przy 16- stopniowym mrozie, zaatakowano ludzi otaczających zakład. Milicjanci obrzucili tłum gazem łzawiącym i świecami dymnymi.

Przed godziną 11. czołgi sforsowały kopalniany mur, a oddziały ZOMO wkroczyły na teren zakładu. Górnicy byli ostrzeliwani środkami chemicznymi i polewani wodą. Stawiali opór. W czasie walki górnicy ujęli trzech milicjantów, a resztę pacyfikujących zmusili do wycofania się. Potem do akcji wprowadzony został pluton specjalny, padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, jeden umarł kilka godzin po operacji, dwóch kolejnych na początku stycznia 1982 r.

Dla Józefa Czekalskiego, Krzysztofa Gizy, Ryszarda Gzika, Bogusława Kopczaka, Zenona Zająca, Zbigniewa Wilka, Andrzeja Pełki, Jana Stawisińskiego i Joachima Gnidy była to ostatnia szychta w życiu. 22 górników zostało postrzelonych. Nie jest znana liczba tych, którzy zostali lżej ranni, m.in. zatruci gazem łzawiącym. Straty drugiej strony to 41 rannych, z których 10 wymagało leczenia w szpitalu.

Po pacyfikacji doszło do rozmów przedstawicieli obu stron. Górnicy zwolnili pojmanych milicjantów, oddali broń i zakończyli strajk. Wkrótce potem służby bezpieczeństwa zatrzymały ośmiu górników; oskarżono ich o organizowanie i kierowanie strajkiem. W lutym 1982 roku czterej z nich otrzymali wyroki od 3 do 4 lat więzienia, czterej inni zostali uniewinnieni.

20 stycznia 1982 roku sterowane przez władze śledztwo w sprawie odpowiedzialności milicjantów za użycie broni palnej umorzono. Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach uznała, że milicjanci działali w obronie koniecznej. Według ustaleń specjalnej komisji sejmowej, powołanej w 1990 roku do badania zbrodni okresu PRL, tzw. komisji Rokity, tamto śledztwo prowadzone było z naruszeniem prawa. W 2004 roku sprawą zajął się Instytut Pamięci Narodowej, który uznał, że trzej prokuratorzy wojskowi celowo nie dopełnili obowiązków po to, żeby zacierać ślady. Zasiedli na ławie oskarżonych przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie.

Ustalenia komisji Rokity stały się podstawą do wznowienia śledztwa w sprawie masakry w "Wujku". Pierwszy proces rozpoczął się w 1993 r. W czerwcu katowicki sąd apelacyjny skazał prawomocnie na kilkuletnie wyroki 14 b. zomowców, którzy brali udział w pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy". Sprawa jednego oskarżonego została umorzona, kolejny - b. wiceszef Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach - został uniewinniony, a inny oskarżony będzie odpowiadał w ponownym procesie.

Było to pierwsze prawomocne orzeczenie w 15-letniej historii rozpatrywania tej sprawy przez katowickie sądy. Były dowódca plutonu specjalnego ZOMO Romuald Cieślak został skazany na 6 lat więzienia (zamiast 11 lat, na które skazał go sąd pierwszej instancji), dwaj jego podwładni na 4 lata, a 11 innych - na 3,5 roku więzienia. Część z nich chciała odroczenia wykonania kary. Sąd się na to nie zgodził.

Cieślak został aresztowany już po skazującym wyroku sądu okręgowego w maju ub. roku. Na poczet kary sąd apelacyjny zaliczył mu także okres wcześniejszego aresztowania - od kwietnia 1992 do sierpnia 1993 r. Po czerwcowym wyroku do Sądu Apelacyjnego wpłynęło 13 kasacji, które rozpatrzy Sąd Najwyższy.

8 stycznia warszawski sąd apelacyjny zbada umorzenie sprawy gen. Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci górników z "Wujka". W lipcu br. sąd okręgowy uznał, że karalność nieumyślnego - jak przyjęto - czynu Kiszczaka przedawniła się w 1986 r., wobec czego sprawę umorzono. Prokuratura i oskarżyciele posiłkowi wnoszą o uchylenie tego wyroku i o ponowny proces.

W kwietniu ubiegłego roku katowicki IPN w stan oskarżenia postawił dziewięciu twórców stanu wojennego. Wśród nich znaleźli się generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak oraz były I sekretarz PZPR Stanisław Kania. Śledztwo w tej sprawie trwało 2,5 roku. Proces rozpoczął się we wrześniu tego roku.

Aby oddać hołd poległym w "Wujku", kilkanaście dni temu w budynku dawnego magazynu odzieżowego kopalni otwarto Izbę Pamięci". Jednym z eksponatów jest makieta o powierzchni ok. 9 m kw. przedstawiająca w skali 1:100 pacyfikację. Zbudował ją w ciągu kilku miesięcy kilkunastoosobowy zespół warszawskich modelarzy pod kierunkiem Jana Nałęcza.

Ciągle nierozstrzygnięta pozostaje kwestia odszkodowań dla rodzin zastrzelonych górników. Pełnomocnicy rodzin górników zapowiadają, że jeśli nie uda im się zawrzeć ugód z państwem ws. przyrzeczonych rodzinom odszkodowań, wystąpią w tej sprawie na drogę sądową.

By dać wyraz rozczarowaniu dotychczasowym brakiem efektów w tej sprawie, członkowie Społecznego Komitetu Pamięci Górników KWK "Wujek", który od lat przygotowuje rocznicowe uroczystości pod pomnikiem-krzyżem przy kopalni, postanowili w tym roku nie zapraszać na nie najwyższych władz państwowych.(PAP)


ostatnia zmiana: 2008-12-15
Komentarze
Ostatnie:
17.12.2008 10:16
Dodał(a): ~trzywdar
Nie mieście się w głowie, że ten proces tyle trwa, oni już dawno powinni siedzieć za kratkami.
Polityka Prywatności