"Mimo trudności, które istnieją także i za granicą, praca naukowa w Polsce dostarcza niezwykłej satysfakcji. Z uwagi na brak polskiego instytutu archeologicznego w Atenach i wynikająca stąd niemożność prowadzenia polskich projektów wykopaliskowych, osiągnięcia nie przychodzą nam łatwo, dlatego cieszą szczególnie, zwłaszcza gdy są doceniane w kraju.
"Jeżeli badania nie mają praktycznego zastosowania, nie oznacza to wcale, że są one nieprzydatne. Ich wymiar, tak jak i większości badań związanych z humanistyką, jest raczej ogólnoludzki. Jest to swoista bolączka nauk humanistycznych w czasach, w których wszystko ma, lub też powinno mieć wartość wymierną" - zauważa Lis. Przyznaje, że na tym polu przegrywa z kretesem z naukami ścisłymi pod względem finansowania badań.
Lis stwierdza, że choć humaniści nie kreują w sposób oczywisty wzrostu PKB, to ich praca ma ogromne znaczenie, bowiem jej istotą jest poszerzanie wiedzy o człowieku i społeczeństwach. Mimo iż w czasach w których żyjemy nieustannie nawołuje się do spoglądania jedynie w przyszłość, do przodu, nie będziemy w stanie tej przyszłości objąć i w niej świadomie funkcjonować nie wiedząc kim jesteśmy, skąd się wywodzimy. I tu z pomocą przychodzi archeologia.
"Archeologia egejska ma w tym kontekście rolę szczególną, jako że bada cywilizacje, które były pierwszymi zaawansowanymi cywilizacjami europejskimi. To na ich gruncie wyrosła cywilizacja klasyczna, z której nadal czerpiemy inspirację w każdej niemal dziedzinie życia" - tłumaczy badacz.
PO CO ARCHEOLOGOWI EKONOMIA?
Bartłomiej Lis studiował nie tylko ów "niepraktyczny" kierunek, ma również dyplom z ekonomii uzyskany w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. W jego ocenie, nie jest łatwo studiować na dwóch kierunkach, zauważa jednak, że staje się to normą wśród studentów dziennych uczelni państwowych. Sukces zależy m.in. od elastycznego programu studiów oraz przychylności wykładowców - w takich warunkach można ukończyć nawet trzy kierunki i jeszcze odbyć praktyki zawodowe.
Za plusy takiego studiowania Lis uważa przede wszystkim wszechstronność, której coraz mniej na studiach. W tym kontekście bardzo ceni stary system akademicki w Niemczech, gdzie studiowało się równolegle na dwóch albo trzech kierunkach (pierwszy z nich był głównym), ale nie można było łączyć kierunków pokrewnych. Doktorant przyznaje jednak, że taki system nie był zbyt efektywny, ponieważ zwiększał minimalną ilość semestrów potrzebnych do ukończenia studiów.
Zdaniem Lisa, oprócz wszechstronności równoległe studiowanie dwóch kierunków daje także możliwość kontaktu z różnymi środowiskami i światopoglądami. "Jak można sobie wyobrazić, student SGH a student archeologii to dwa różne światy. Od każdego z nich można wiele się nauczyć. To bardzo cenne, otwierające oczy doświadczenie" - stwierdza.
Doktorant mówi też o negatywnych stronach takiej edukacji. Jak obserwuje, coraz rzadziej chodzi o realizowanie pasji, coraz częściej - o podbijanie swej wartości na rynku pracy. Wśród minusów wymienia także brak czasu na dłuższą lekturę, a tym samym na zgłębianie tematu, prawdziwe studiowanie.
"Wykształcenie ekonomiczne może być dla archeologa zbawienne. Współczesne wykopaliska archeologiczne to nic innego, jak skomplikowane projekty międzynarodowe, skupiające ludzi różnych specjalizacji i wymagające doskonałego planowania i gospodarowania środkami. Podania o granty na prowadzenie badań archeologicznych to stojące często na wysokim poziomie biznes plany. Rola dyrektora wykopalisk często bardziej przypomina pracę menadżera, księgowego czy też specjalisty od public relations niż rasowego archeologa. Czasem dyrektor nie ma nawet czasu by zajrzeć na wykop" - stwierdza archeolog i ekonomista zarazem.
W jego opinii, dodatkowym atutem takiego wykształcenia jest brak awersji do matematyki czy też statystyki, spotykanej u humanistów czy psychologów. Badacz podkreśla, że w pracy z ceramiką, sprawne posługiwanie się Excelem czy też prostymi metodami statystycznymi potrafi być bardzo pomocne, zaoszczędzić wiele czasu i odsłonić znacznie więcej zależności.
Studia ekonomiczne dają też zdroworozsądkowe, bardzo logiczne podejście do humanistyki, co pozwala na trzeźwą ocenę niektórych teorii czy też sposobów wnioskowania.
WARUNKI PROWADZENIA BADAŃ W POLSCE I NA ŚWIECIE
Według Lisa, do osiągnięcia wysokiego poziomu badań naukowych potrzeba spełnienia wielu warunków równocześnie.
Jak wylicza doktorant, dobra jakość wykształcenia wyższego gwarantuje, że będzie wystarczająco dużo młodych ludzi zdolnych i chętnych do prowadzenia badań naukowych. Niestety, nie uda się osiągnąć tego bez ograniczenia liczby studiujących, przynajmniej na najlepszych uczelniach wyższych. Młodym należy zaoferować zatrudnienie gwarantujące godziwe wynagrodzenie, które pozwoli myśleć poważnie o wyzwaniach poza-naukowych - zdobyciu mieszkania, założeniu rodziny.
Niezbędna jest częsta i skrupulatna weryfikacja indywidualnych osiągnięć naukowych, oparta na zobiektywizowanych kryteriach, która powinna być podstawą podejmowania decyzji personalnych i płacowych. "Instytucje naukowe nie powinny być przechowalnią i ciepłą, bezpieczną posadką, powinny tam działać mechanizmy podobne do tych w całej gospodarce - słabsi ustępują miejsca lepszym, bardziej energicznym" - postuluje Lis.
Dodatkowo wskazuje na konieczność intensyfikacji współpracy zagranicznej, przejawiającej się w organizacji wspólnych projektów, konferencji międzynarodowych, umożliwianiu przyjazdów zagranicznych uczonych choćby na gościnne wykłady i wyjazdy polskich naukowców na zagraniczne uniwersytety. Taka działalność powinna zaczynać się już na studiach, dzięki jak największej liczbie wyjazdów studentów na zagraniczne stypendia.
Ostatnim warunkiem jest dbanie o odpowiednią infrastrukturę i wyposażenie bibliotek. "W obecnej sytuacji napisanie stojącego na wysokim poziomie artykułu z archeologii Grecji jest niemożliwe bez wyjazdu do dobrej zagranicznej biblioteki. Nie wspominając nawet o większych pracach" - ubolewa młody badacz.
Bartłomiej Lis spędził 5 semestrów na uniwersytetach w Niemczech - najpierw w Heidelbergu a potem w Berlinie. Obecnie pracuje w międzynarodowej ekipie, która przeprowadziła 5-sezonowe prace wykopaliskowe, a teraz zmierza do publikacji wyników. Dla archeologa praca w międzynarodowym środowisku stała się czymś naturalnym. Mimo regionalnej specjalizacji, archeologia i jej problemy są wszechstronne, międzynarodowe.
Badacz nie obawia się twierdzić, że nauka w Polsce odbiega od poziomu światowego - jeśli spojrzy się na średnią. Nie jest tak, kiedy ograniczymy się tylko do oceny tych najlepszych.
"Jednakże średnia w tym przypadku wpływa na ocenę. Zbyt wielu w Polsce naukowców, którzy słabo znają języki, rzadko bywają w międzynarodowym środowisku, nigdy nie publikowali w renomowanym zagranicznym czasopiśmie. Zbyt mało prac, które poruszałyby środowisko naukowe na całym świecie i wywoływały dyskusje nie tylko na naszym rodzimym podwórku" - wymienia przywary i bolączki rodzimego środowiska naukowego.
Jest jednak przekonany, że chce pracować w Polsce. "Jeśli my młodzi zrezygnujemy czy wyjedziemy, archeologia egejska czy wiele innych specjalizacji po prostu zaniknie. Z wielką szkodą dla nauki nie tylko polskiej" - mówi.
W ocenie Lisa, żyjemy w kraju otwartym, a wyjazd za granicę jest czymś normalnym i nie oznacza już wyjazdu na zawsze. Także i stała praca w Polsce nie wyklucza dłuższych lub krótszych epizodów zagranicznych, związanych ze stypendiami czy gościnnymi wykładami.(PAP)