Czujniki sejsmiczne opracowane na potrzeby pola bitwy pozwalają tropić kłusowników w afrykańskich lasach deszczowych - informuje "New Scientist". W takich krajach jak Kongo kłusownicy potrafią zabijać w dżungli całe stada słoni dla kości słoniowej.
Zanim na miejsce masakry trafią przedstawiciele prawa, przestępcy są już daleko. Bywa, że zwłoki słoni są wykrywane dopiero po latach. Gęsty las chroni kłusowników przed wykryciem przez samoloty czy satelity, a patrole strażników przyrody muszą poruszać się pieszo i mają niewielkie szanse na udany pościg.
Rozwiązaniem mogą być sieci sejsmicznych czujników firmy Wildland Security, które pozwalają wykryć obecność ludzi. Łącząc dane z tych czujników z obrazami dostarczanymi przez satelity, można także zauważyć nielegalny wyrąb lasu, który odbiera zwierzętom ich naturalne środowisko.
Na przykład niewielki czujnik Trail Guard może być zakopywany przy leśnych ścieżkach i wykrywać kroki przechodzących ludzi. Metodę opracowano pierwotnie z myślą o wykrywaniu patroli nieprzyjaciela, pozwala on bowiem określić, ile osób idzie i w jakim kierunki. Dołączony magnetometr wykrywa z odległości kilku metrów obecność metalu i pozwala odróżnić uzbrojonych kłusowników od nieuzbrojonych tubylców.
Sygnał z czujnika jest przekazywany do umieszczonego wysoko na drzewie odbiornika i - za pośrednictwem satelity - do leśnych strażników. Na razie w Kongo zainstalowanych zostanie dziesięć urządzeń pilotażowych - przy szlakach, gdzie często pojawiają się kłusownicy. Próby planuje się również w Kostaryce (by chronić jaguary) i w Rosji, na Ałtaju (tam z kolei giną pantery śnieżne).(PAP)