Spadek 2008 TC3 - rok później

Dział: Kosmos

Rok temu niebo nad Sudanem rozświetliła potężna kula ognia, która była wynikiem wdarcia się w naszą atmosferę planetoidy 2008 TC3. Wyniki uzyskane na podstawie obserwacji tego zjawiska i analizy znalezionych fragmentów podsumowuje właśnie czasopismo "Sky and Telscope".

W zasadzie w każdej chwili Ziemia zderza się z drobinkami pyłukosmicznego, który spala się w naszej atmosferze dające efektowne zjawiska "spadających gwiazd". Niektóre z wpadających w naszą atmosferę ciał wcale nie są jednak drobinkami. Raz na jakiś czas przydarza się nam zderzenie z obiektem znacznie większym.

Do wykrywania meteorów, które mogą być tak jasne jak Księżyc w pełni i mogą zakończyć się spadkiem meteorytu, przeznaczone są różnego rodzaju sieci bolidowe ciągle patrolujące niebo, takie jak choćby Polska Sieć Bolidowa. Rejestrują one zjawisko na niebie i na podstawie jego trasy wyznaczają miejsce potencjalnego spadku meteorytu oraz orbitę, po której się ono poruszało przed zderzeniem z Ziemią.

Można wyobrazić sobie jednak jeszcze jedną sytuację - taką w której ciało, które ma zderzyć się z Ziemią wykrywamy przed zderzeniem, wyznaczamy parametry jego orbity i wiemy, gdzie je obserwować. Do takiej sytuacji doszło tylko raz w historii i właśnie niedawno świętowaliśmy pierwszą rocznicę tego niezwykłego wydarzenia.


6 października 2008 roku przegląd Catalina Sky Survey odkrył planetoidę o średnicy małych kilku metrów, która oznaczona została symbolem 2008 TC3. Tylko 19 godzin po odkryciu planetoida weszła w ziemską atmosferę dając zjawisko potężnego bolidu, które można było obserwować nad północnym Sudanem.

Natychmiast po wydarzeniu na nubijskiej pustyni znalazła się grupanaukowców kierowana przez Petera Jenniskensa z SETI Institute. Choć szanse na przetrwanie ciała i jego dotarcie do ziemi były małe, ryzyko się opłaciło. Niedaleko stacji kolejowej Almahatta Sitta naukowcy znaleźli dwanaście małych fragmentów meteorytu.

Znalezisko okazało się wyjątkowe pod kilkoma względami. Metoryt Almahatta Sitta okazał się być ureilitem, co samo w sobie jest już ciekawe, bo tylko 1 proc. wszystkich spadków należy do tej kategorii. Co więcej, to obiekt o bardzo ciekawej historii. Z badań wynika, że ciało, które weszło w naszą atmosferę było luźnym zlepkiem powstałym w skutek rozpadu planetoidy o rozmiarze około 200 kilometrów. Ten zlepek był tak luźny, że silne uderzenie pięścią rozbiłoby go na jeszcze mniejsze fragmenty.

Co więcej, okazało się, że ciało przed schłodzeniem do temperatury próżni kosmicznej, było poddane działaniu temperatury aż 1150 stopni C, a w jego wnętrzu widać mikroskopijne diamenty.

Analiza krzywej zmian blasku obiektu pozwoliła naukowcom określić dokładne rozmiary ciała i jego rotację. Okazało się, że 2008 TC3 wyglądała jak spłaszczony bochenek chleba i rotowała bardzo szybko w dwóch osiach z okresami 99 i 97 sekund.

Spadek okazał się tak ciekawey, że Jenniskens planuje już kolejną ekspedycję w miejsce spadku. Być może uda się znaleźć następne fragmenty, które dodadzą coś do tej ciekawej historii (PAP).


ostatnia zmiana: 2009-10-13
Komentarze
Ostatnie:
29.08.2010 14:24
Dodał(a): ~Ignacy Mysław
Jak miała w sobie drobne diamenty to musiała pierwotnie mieć dużo węgla w sobie i być poddana wysokiej temperaturze i ogromnemu ciśnieniu. Mogła przylecieć z rejonu biologicznie żyjącego.Dziękuję
Polityka Prywatności