Postępującego globalnego ocieplenia nie powstrzymałoby nawet zmniejszenie ilości promieniowania słonecznego docierającego do Ziemi, ani zmniejszona aktywność plam słonecznych - podaje internetowy serwis "New Scientst".
Jednym z okresów zmniejszonej aktywności plam na Słońcu było tzw. Minimum Mandera, czyli okres - od 1645 do 1715 roku - kiedy plamy słoneczne obserwowano niezwykle rzadko. W tym okresie odnotowano ok. 50 plam słonecznych. Tymczasem dziś podczas tak długiego okresu obserwuje się ok. 40 tys.- 50 tys. plam. Okresowi Minimum Mandera przypisuje się ochłodzenie klimatu i zmniejszenie średniej temperatury na powierzchni Ziemi o ponad 1 st. Celsjusza.
Stefan Rahmstorf i Georg Feulner z Poczdamskiego Instytutu Badań Wpływów Klimatu prognozują, co może się stać z temperaturami na Ziemi w razie rozpoczęcia się kolejnego minimum aktywności plam słonecznych.
Naukowcy przygotowali symulację, na podstawie której stwierdzili, że gdyby takie minimum rozpoczęło się teraz i trwało do 2100 r., to temperatury mogłyby spaść o około 0,3 st. Celsjusza. Jednak globalne ocieplenie i tak zniwelowałoby ten efekt o 3,7 do nawet 4,5 st. Celsjusza.
Klimatolog Gavin Shmidt z Instytytu Goddarda należącego do NASA powiedział, że "nawet gdyby ze Słońcem stało się rzeczywiście coś dziwnego, byłoby to równoważone działalnością człowieka".
Plama słoneczna to widoczny ciemniejszy obszar na powierzchni Słońca, który charakteryzuje się temperaturą niższą niż temperatura otoczenia i silnym polem magnetycznym.(PAP)