Wybuch podlodowcowego wulkanu Eyjafjoell na Islandii nie należy do największych w najnowszych dziejach erupcji. Palma pierwszeństwa należy do wulkanu Novarupta w Parku Narodowym i Rezerwacie Katmai na Alasce. Potężne rozmiary miały także wybuchy Pinatubo i Góra Św. Heleny.
Gdy blokujący światło słoneczne pył w końcu opadł, mieszkańcom wyspy ukazał się obraz zniszczeń. Dachy ich domów zapadły się pod kilkudziesięciocentymetrową warstwą popiołu, część budynków została pogrzebana pod błotnymi lawinami, które zeszły z pobliskich wzgórz. Olbrzymie były straty w przyrodzie. Zniszczone lasy, oślepione pyłem i padłe z głodu zwierzęta - tak wyglądał półwysep Alaska i położone w jego pobliżu wyspy. Gdyby wybuch o tej sile nastąpił w Nowym Jorku, nikt w tym mieście by nie przeżył - pisze U.S. Geological Survey.
Ogromne ilości wyrzuconego materiału sprawiły, iż wykształcił się krater o szerokości dwóch kilometrów, a to z kolei spowodowało zapadniecie się stożka wulkanicznego Mount Katmai, leżącego w odległości 10 kilometrów od zdarzenia. Gorąca lawa wylewała się na odległość około 21 kilometrów wszystkimi dolinami. Pył wulkaniczny pokrył ponad 60 km sąsiednich kompleksów leśnych. Temperatura lawy przekraczała 645 stopni C. Dopiero po czterech latach od wybuchu przybyła tam grupa naukowców z tzw. National Geographic Society. Zobaczyli ogrom zniszczeń na całym terenie, pobrali próbki do badań.
Cztery lata później w 1916 r. krater po wybuchu zbadali uczestnicy wyprawy zorganizowanej przez National Geografic Society, której przewodniczył Robert Griggs. Na szczycie liczącej obecnie 2047 m.n.p.m. góry odkryto szeroki na 5 kilometrów krater, który zastąpił wcześniejszy, znacznie wyższy wierzchołek. Sensacją dla naukowców były wówczas ślady po dymach. Jak opisywał w swojej pracy Griggs podczas i po wybuchu "cała dolina, jak okiem sięgnąć, była pełna dymów, których setki, nie - tysiące, dosłownie dziesiątki tysięcy wydobywały się ze spękanego podłoża". Ten liczący ok. 120 km. kw. teren nazwano Doliną Dziesięciu Tysięcy Dymów.
Drugi pod względem wielkości w XX wieku był wybuch kompozytowego wulkanu Mount Pinatubo, który tworzy łuk wulkaniczny Luzon na Filipinach. Zdaniem wulkanologów jego dawna wysokość - 1.745 m. n.p.m. była prawdopodobnie efektem nałożenia się dużej ilości materiału wulkanicznego podczas potężnej erupcji około 500 lat temu. Na żyznych ziemiach leżących u podnóża wulkanu mieszkało około 30.000 tysięcy ludzi. W niewielkiej odległości znajdowało się 500-tysięczne miasto i dwie amerykańskie bazy wojskowe.
W czerwcu 1991 roku podczas erupcji zniszczeniu uległ stożek wulkanu, a uwolnione zostało około 5-6 kilometrów sześciennych materiału wulkanicznego. Stożek zapadł się a w jego miejscu powstał krater o szerokości 2 kilometrów, obecnie wypełniony przez jezioro Pinatubo. Wokół wulkanu, na obszarze 4 tys. km.kw. zalegała 5- centymetrowa warstwa pyłu. Pinatubo w ciągu dwóch dni wyrzucił do atmosfery więcej dwutlenku węgla niż Etna przez cały rok - około 250 mln ton CO2 - podaje Wolfe EW, Hoblitt w publikacji zamieszczonej w US Geological Survey.
Wulkan Góra Świętej Heleny - trzeci pod względem rozmiarów erupcji - to czynny wciąż wulkan w USA. Liczy około 40 tys. lat i jest jednym z młodszych i najbardziej aktywnych wulkanów w Górach Kaskadowych. Swoją złą sławę zawdzięcza spektakularnej erupcji z 1980 r. Była to jedna z pierwszych erupcji przewidzianych przez służby wulkanologiczne - poprzedziło ją powstanie wybrzuszenia na północnym stoku i liczne trzęsienia ziemi. Jedno z nich spowodowało osunięcie się całego północnego boku góry, co było największym zarejestrowanym osuwiskiem w historii - podaje U.S. Geological Survey.
Erupcja wyrzuciła w powietrze prawie jedną trzecią objętości góry i miała siłę około 400 megaton trotylu, czyli 20 tys. razy większą niż pierwsza bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę. Spowodowała całkowite zniszczenie ponad 600 km kw. lasu, a kolejne 300km kw. nieodwracalnie zmieniła. Słup popiołu miał wysokość 18 kilometrów, 800 tys. metrów sześciennych pyłu i popiołu spadło tylko na samo miasto Yakima. Dzięki zainstalowanym instrumentom pomiarowym i badawczym erupcję przewidziano na ponad dwa tygodnie wcześniej. Udało się ewakuować mieszkańców okolic ale i tak zginęło 57 osób, głównie drwali i samotników mieszkających w borach. Zniszczonych zostało 250 domów. Od 1980 roku wulkan Św. Heleny sporadycznie daje oznaki aktywności.
Wulkan Eyjafjoell zaczął wykazywać oznaki aktywności już w marcu po blisko 200 latach uśpienia. Wulkan znajduje się około 120 km na wschód od stolicy Islandii Reykjaviku. Pierwsza erupcja nastąpiła 20 marca po blisko dwóch wiekach ciszy. Wybuch wulkanu nastąpił pod lodowcem Eyjafjallajokull. Woda w okolicznych rzekach podniosła się o 3 metry i zalała m.in. główną drogę na wyspie. Przemieszczająca się chmura popiołu wulkanicznego paraliżuje ruch lotniczy w Europie.
Według naukowców erupcja, która nastąpiła pod lodowcem była 10-20 razy silniejsza od tej, która w ubiegłym miesiącu obudziła wulkan po blisko 200 latach uśpienia. "Ten wybuch jest o wiele gwałtowniejszy ponieważ oddziałuje z lodem i wodą" - powiedział Andy Russell, ekspert zajmujący się badaniem powodzi glacjalnych z Uniwersytetu Newcastle w Anglii Północnej.
320-tysięczne społeczeństwo Islandii mieszka na jednym wielkim wulkanie. Wyspa leży bowiem na granicy dwóch wielkich płyt tektonicznych: eurazjatyckiej i północnoamerykańskiej. Na Islandii oraz mniejszych sąsiednich wysepkach znajduje się około 130 wulkanów, z tego 18 jest lub było czynnych od czasów zasiedlenia Islandii w 874 roku. Szacuje się, że w ciągu ostatnich 500 lat z islandzkich wulkanów wydostała się ilość lawy równa połowie ilości lawy ze wszystkich innych erupcji na całym świecie.(PAP)