Pewien naukowiec z Perth w Australii odkrył niemal dwa tysiące potencjalnych stanowisk archeologicznych na terenie Arabii Saudyjskiej, siedząc przy swoim komputerze. Korzystał jedynie z dostępnych w internecie zdjęć satelitarnych. Próbuje przekonać innych badaczy, że komputer, to wystarczające narzędzie do pracy.
Korzystając ze zdjęć satelitarnych, dostępnych na wspomnianych stronach, Kennedy przejrzał 1 240 kilometrów kwadratowych powierzchni tego kraju. Analizując fotografie, wyznaczył niemal dwa tysiące obszarów potencjalnie ciekawych dla archeologa. W ponad tysiącu z tych miejsc badacz dopatrzył się charakterystycznego kształtu przypominającego łzę, które mogą kryć starożytne, kamienne groby.
Kennedy chciał potwierdzić, czy interesujące go miejsca są śladami obecności dawnych mieszkańców Arabii, czy może kształtami utworzonymi przez rośliny albo zwykłymi cieniami. W tym celu poprosił o pomoc znajomego z Arabii Saudyjskiej (wcale nie będącego archeologiem) o odwiedzenie dwóch wskazanych stanowisk i ich obfotografowanie.
Kennedy porównał otrzymane od Araba zdjęcia z innymi strukturami, które już wcześniej wypatrzył w Jordanii. Uznał, że arabskie stanowiska mogą mieć nawet 9 tys. lat. Niestety, aby zyskać co do tego pewność, potrzebne są badania w terenie i analizy gruntu. "Na podstawie samego Google Earth nie da się stwierdzić, czy znaleźliśmy budowlę Beduinów sprzed 150 - czy może sprzed dziesięciu tysięcy lat" - przyznaje.
Google Earth działa od pięciu lat, a "archeologia zabiurkowa" dopiero raczkuje. Już 2008 r. naukowcy z Melbourne, korzystając jedynie z komputera i odpowiedniego oprogramowania, wskazali 463 potencjalne stanowiska badawcze, zlokalizowane na afgańskiej pustyni Registan. Obecnie archeologom coraz trudniej oderwać się od komputera: stworzona przez Francuską Agencję Kosmiczną i kilka innych ośrodków badawczych firma Spot Image przekazuje Google Earth satelitarne zdjęcia o rozdzielczości 2,5 metra.(PAP)
Foto: vevu.pl