Ulepszona metoda ochrony kasztanowców przed szkodnikiem tych drzew, szrotówkiem, jest dla rośliny mniej inwazyjna niż dotychczasowa, i zabezpiecza je na co najmniej cztery lata - przekonywali w środę na konferencji w Warszawie naukowcy i pracownicy Łazienek Królewskich.
Europejskim kasztanowcom zagraża niewielki motyl, szrotówek kasztanowcowiaczek. Pierwszy raz motyla zaobserwowano w Europie w 1998 r., obecnie opanował większość kontynentu. Część jego cyklu życiowego odbywa się w liściach kasztanowca.
Liście zaatakowanych kasztanowców skręcają się, schną i przedwcześnie opadają. Same drzewa łatwiej poddają się chorobom i uszkodzeniom. Od kilku lat naukowcy starają się ratować kasztanowce, których w Polsce jest ponad pół miliona. Pionierem polskich prac w tej dziedzinie jest prof. Gabriel Łabanowski z Instytutu Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Sierniewicach. Prowadził on prace nad możliwościami zwalczania szrotówka tzw. metodą mikroiniekcji preparatem żelowym. Jak tłumaczył profesor, stężony preparat wtłacza się do kilku otworów nawierconych w pniu. Średnica otworów ma grubość ołówka (8 mm), a głębokość wynosi siedem cm.
Pień nawierca się co 30 cm. Wprowadzony do otworów żel dociera z wodą do korony i liści. Kiedy szrotówek spróbuje takich liści, dosłownie traci apetyt. Zanim żel zadziała, mija około 6-8 tygodni. Podaje się go od marca do połowy kwietnia. W latach 2003-2006 zaszczepiono w ten sposób około 90 tys. kasztanowców. "W końcu kwietnia 2007 r. minister rolnictwa dopuścił do użytku nowy preparat, którego podawanie jest dla drzewa mniej inwazyjne niż metoda tradycyjna" - poinformował prof. Łabanowski.
Otwory, przez które się go wprowadza, są mniejsze, płytsze i jest ich mniej. Wystarczy je wykonać co pół metra, a nie co 30 cm - mówił. "Dodatkowo transport preparatu do liści trwa dwa tygodnie, a nie dwa miesiące, dlatego zabieg można wykonywać dopiero w połowie maja. Badania wykazały, że raz podany preparat chroni drzewo przez co najmniej cztery lata" - opowiadał prof. Łabanowski. Nowym preparatem zaszczepiono na razie kilkadziesiąt polskich drzew. "Ostatnio media zarzucały, że zabiegi mikroiniekcji szkodzą drzewom" - przypomniał prof. Łabanowski. "Jednak prawidłowo wykonana iniekcja zdrowego drzewa absolutnie mu nie zaszkodzi.
O wiele bardziej inwazyjne niż nawiercanie bywają niektóre zabiegi pielęgnacyjne, wykonywane przy drzewach" - zapewnił w rozmowie z PAP. Przekonując o nieszkodliwości iniekcji Urszula Maciejewska- Stefańska z Łazienek Królewskich w Warszawie przypomniała, że w tym parku iniekcje stosowano już w 1985 r., np. w walce z jedną z chorób drzew (czekoladowa plamistość). "Drzewo żyje i ma się dobrze" - przekonywała dziennikarzy. Jak jednocześnie zapewniła Maciejewska, zaszczepienie drzew nie sprawia też, że unikają ich zwierzęta.
"Gniazdują na nich wiewiórki i ptaki" - mówiła, ilustrując swoje słowa fotografiami łazienkowskiej fauny. Jednocześnie dyrektor Fundacji Nasza Ziemia, która zorganizowała program "Pomóżmy kasztanowcom", Sławek Brzózek, przekonywał, że właściciele ogródków i mieszkańcy osiedli też mogą chronić kasztanowce. Wiosną można np. zakładać lepy nasączone feromonem, do których przyklejają się wędrujące po pniu poczwarki i dorosłe owady. Jesienią warto dokładnie grabić liście i je kompostować, zakopując na głębokość co najmniej 30-40 cm. "Fundacja zwróciła się do ministra środowiska o wydanie rozporządzenia, które zezwoli na palenie liści kasztanowca (obecnie jest zakaz takiej praktyki - PAP).
Na razie nie dostaliśmy jednak wiążącej odpowiedzi" - poinformował Brzózek. Można też pomóc, wpłacając pieniądze, które zostaną przeznaczone na szczepienie. W 2007 r. udało się już w ten sposób zabezpieczyć ponad 200 drzew, np. z terenu Uniwersytetu Warszawskiego, w Kałuszynie (pod Warszawą) i w Klimontowie k. Sandomierza. (PAP)