Za pośrednictwem rzek i z promów pasażerskich do Bałtyku trafiają tony ścieków, alarmują przedstawiciele międzynarodowej organizacji ekologicznej WWF.
W ciągu roku statki pasażerskie na Bałtyku zużywają co najmniej 1,6 mld litrów wody z łazienek, kuchni, a także wody używanej do czyszczenia pokładu. Nieczystości z toalet spuszczane są do morza 100 mln razy rocznie - informują ekolodzy w piśmie przesłanym PAP. Ze względu na położenie, Bałtyk należy do najbardziej podatnych na zanieczyszczenie akwenów.
Zawarte w ściekach związki chemiczne zawierające azot i fosfor sprzyjają m.in. pojawianiu się sinic co prowadzi do odtlenienia wód i duszenia się innych organizmów. Dlatego WWF zaapelowała do bałtyckich przewoźników promowych o zaprzestanie odprowadzania ścieków do Bałtyku, ich transport do portów lub oczyszczanie na pokładach. List z propozycją podpisania stosownego zobowiązania WWF przesłało 50 firmom z sześciu krajów nadbałtyckich.
Na apel odpowiedziało zaledwie dziewięć z nich, ale żadna z Polski - informuje organizacja. "Ponieważ większość przewoźników promowych nie informuje o tym co robi ze ściekami należy przypuszczać, że są one pompowane wprost do Bałtyku" - sugeruje WWF. Ekolodzy dodają, że proceder ten odbywa się "w majestacie prawa" - zgodnie z Międzynarodową Konwencją MARPOL o zapobieganiu zanieczyszczaniu morza przez statki. Jak informuje WWF, pozwala ona opróżnić zbiorniki ze ściekami wprost do morza, jeśli statek znajduje się 12 mil od brzegu.
"Nieczystości z promów mogłyby wprawdzie być przekazywane do oczyszczalni ścieków w portach, ale... do tego potrzebna byłaby dobra wola przewoźników" - zauważają ekolodzy. Podkreślają też, że porty w Szczecinie i Świnoujściu dysponują własnymi oczyszczalniami ścieków przygotowanymi na odbiór nieczystości z pokładów. Także port w Gdyni oferuje odbiór ścieków z promów. "Przewoźnicy promowi nie chcą jednak korzystać z oczyszczalni.
Dlaczego? Polferries - największy polski przewoźnik promowy na Bałtyku twierdzi, że chodzi o zawyżone ceny" - napisano w liście. Zarząd Portów w Szczecinie i Świnoujściu zaprzecza. Wysoka jest jedynie opłata tonażowa, którą statek tak czy inaczej płaci za wpłynięcie do portu. I w jej ramach możliwe jest odprowadzenie jednej trzeciej ścieków bez dodatkowych kosztów. Za przyjęcie pozostałej ilości dwóch trzecich nieczystości port stosuje opłatę w wysokości 25 zł/m3.
Interpretując tę sytuację, WWF pisze, że "przewoźnicy oszczędzają na ochronie środowiska i wolą zrzucać to co zostanie na pokładzie do morza". Przesłane przez WWF zobowiązanie ws. usuwania ścieków ze statków na Morzu Bałtyckim podpisało dziewięciu przewoźników: Birka Line, Seawind Line, Silja Line i Viking Line ABP z Finlandii, Hurtigruten oraz Peter Deilmann Reederei z Niemiec, Lindaliini i Tallink z Estonii oraz duński Molslinien. Nie chciał go natomiast podpisać żaden z przewoźników obsługujących linie promowe z Polski - poinformowali ekolodzy.
Do akcji nie przyłączyły się też firmy z innych krajów zawijające do naszych portów (Stena Line) czy polskie Unity Line i Polferries. "W swojej odpowiedzi Unity Line stwierdziło, że w ogóle +nie jest zainteresowane taką ofertą+. Nie chciało też udzielić informacji co dzieje się ze ściekami pochodzących z pokładów statków należących do tego przewoźnika" - czytamy w piśmie do PAP. Z kolei Polferries miał - według WWF - odpowiedzieć, że spośród czterech jednostek, wykorzystywanych do przewozów pasażersko- samochodowych, jedna z nich - prom Pomerania posiada bioblok, który pozwala na oczyszczenie wody.
Pozostałe trzy zrzucają ścieki do morza, stosując się do zapisów konwencji MARPOL. Polferries winą za ten stan rzeczy obciążył zarządy polskich portów, które - w jego opinii - "pobierają wygórowane opłaty" za usuwanie ścieków z pokładów promów. Przemysław Nawrocki z WWF Polska podkreślił, że zakaz zrzucania ścieków do morza obowiązuje już małe jednostki należące do osób prywatnych. "W tej sytuacji absurdem jest, że to prawo nie dotyczy dużych statków pasażerskich" - dodał. (PAP)