Wyobraźmy sobie, że z naszej planety ginie 95 procent wszystkich gatunków roślin i zwierząt. Coś takiego wydarzyło się 250 mln lat, w okresie permu. Było to największe z wielkich wymierań w historii Ziemi. Jak dowodzą naukowcy na łamach pisma "Geology", odbywało się ono stopniowo, jego przyczyną nie mogła być zatem nagła katastrofa, taka jak uderzenie wielkiego meteorytu.
Przyczyną wymierania permskiego mogły być zmiany klimatyczne wywołane erupcjami wulkanicznymi - wyjaśnia współautorka badań, Catherine Powers z University of Southern California.
Jak wykazują badania, wymieranie rozpoczęło się w głębinach oceanów, sięgając stopniowo stref przybrzeżnych. Przyczyną był prawdopodobnie siarkowodór, który zaczął gromadzić się w wodzie. Badania dowodzą, że olbrzymie erupcje wulkaniczne uwolniły duże ilości dwutlenku węgla i metanu, doprowadzając do szybkiego globalnego ocieplenia.
Ciepła woda oceaniczna straciła zdolność utrzymywania tlenu, przez co woda bogata w siarkowodór, pochodząca z głębin, zaczęła unosić się do powierzchni. Siarkowodór produkowany był przez żyjące na dnie bakterie beztlenowe. Następnie duże ilości siarkowodoru uwolniły się do atmosfery, zabijając organizmy lądowe.
Siarkowodór zniszczył też powłokę ozonową, co przyspieszyło proces wymierania, narażając żyjące na lądach organizmy na działanie szkodliwych promieni ultrafioletowych.(PAP)