Historycy odnotowują wiele zgonów z miłości, które przytrafiały się znanym ludziom. Wskutek przedawkowania uciech cielesnych umarli dwaj papieże, a także królowie i słynni artyści. Zdarzała się też śmierć bardziej romantyczna - samobójstwa z tęsknoty.
Dwaj papieże, którzy zmarli w sposób "niespodziewany", to Jan XII
- którego w roku 964 zakatował na śmierć zazdrosny mąż kochanki, i
Pius IV, który w 1565 roku wyzionął ducha w objęciach kurtyzany -
podaje Isabelle Bricard w "Leksykonie śmierci wielkich ludzi".
Z powodu nadmiaru cielesnych rozkoszy zmarli też w 1520 roku
malarz włoski Rafael Santi (według relacji Vasariego) oraz, w roku
1546 roku, władca Algieru i słynny korsarz Barbarossa.
Barbarossa zmarł w wieku 70 lat w Turcji, kiedy po wkroczeniu do
Konstantynopola zdobył harem z niewolnicami. Nie zważając na swój
wiek, spędzał tam na miłosnych uciechach dni i noce. W końcu, po
którejś z rzędu nocy z pięknymi niewolnicami, z haremu wyniesiono
zwłoki Barbarossy.
Pod względem umierania z miłości zdecydowanie przodowali na
przestrzeni dziejów Francuzi. Typowe było dla nich umieranie w
ramionach zdecydowanie od siebie młodszej kobiety.
Trafiony strzałą miłości śmierć poniósł francuski generał Georges
Boulanger. Według Bricard, nie mógł znaleźć ukojenia po tym, jak w
lipcu 1891 umarła na gruźlicę jego kochanka Marguerite de
Bonnemains. Po dwóch miesiącach od jej śmierci oszalały z tęsknoty
Boulanger postanowił popełnić samobójstwo. W ramach przygotowań,
nakazał wyryć na grobie kochanki słowa: "Marguerite. Do
zobaczenia!". W przeddzień samobójstwa sporządził testament, w
którym pisał: "Jutro zadam sobie śmierć, bo nie mogę znieść życia
bez tej, która była moją jedyną radością i jedynym szczęściem".
Następnie pojechał na cmentarz w Ixelles w Belgii, gdzie pochowano
Marguerite. Złożył na grobie ukochanej wiązankę czerwonych róż, a
potem strzelił sobie z pistoletu w głowę. Na płycie nagrobnej
Boulangera - zgodnie z jego poleceniem - wyryto słowa: "Georges.
Jak mogłem przeżyć dwa i pół miesiąca bez ciebie?".
W mniej wzniosłych, ale z pewnością przyjemniejszych
okolicznościach zakończył życie prezydent Francji Feliks Faure.
Jak podaje Bricard, zmarł on w 1899 roku, najprawdopodobniej
wskutek wylewu krwi spowodowanego przez afrodyzjak. Konającego 58-
letniego Faure'a znaleziono w buduarze przylegającym do gabinetu
prezydenckiego. Był w negliżu. Towarzyszyła mu 30-letnia piękność
Meg Stenheil, żona malarza, który kończył wówczas portret
prezydenta. Wezwani lekarze jako najbardziej prawdopodobny powód
śmierci prezydenta podali zażycie pastylek z majki kantarydy,
afrodyzjaku, który Felix Faure stosował przed miłosnymi spotkaniami.
Z powodu nadużywania uciech miłosnych zmarł też - według Bricard -
w 1350 roku król Francji Filip VI Walezy. Cieszył się doskonałym
zdrowiem - do momentu, gdy.... w wieku 57 lat odbił swojemu synowi
17-letnią piękną narzeczoną, Blankę d'Evreux, według kronikarza
Brantome'a "najpiękniejszą księżniczkę swoich czasów". Porwawszy
się energicznie na wdzięki powabnej 17-latki, Filip długo nie
wytrzymał - po niespełna roku "zmarł z wycieńczenia".
Inny francuski król, Ludwik XII, zmarł z tego samego powodu w
1515 roku - podaje Bricard. Miał 53 lata, kiedy pojął za żonę 16-
letnią księżniczkę Marię, siostrę króla Anglii Henryka VIII.
Ludwik wytrzymał w takim małżeństwie jeszcze krócej, bo zaledwie
trzy miesiące. Cały dwór żył wówczas opowieściami o nocnych
wyczynach pary królewskiej. Umierając, król powiedział Marii:
"Kwiatuszku, moja śmierć to noworoczny podarunek dla ciebie".
Dworzanie - według Brantome'a - mówili zaś: "Piękna Maria śmierć
mu przyniosła, bo ją za często obłapiał". Po śmierci króla krążyły
we Francji plotki, że piękna Maria została celowo nasłana przez
Henryka VIII, aby szybko wykończyć Ludwika XII. (PAP)