Im więcej kryształków lodu tworzy burzową chmurę, tym więcej błyskawic pojawi się na niebie - utrzymują amerykańscy naukowcy. Jak dodają, nie ma znaczenia, czy burza szaleje nad oceanem, terenem górzystym, czy też nad równinami.
Jak przypomina jeden z badaczy zajmujących się tym zjawiskiem,
Walter Petersen z Uniwersytetu Alabamy w Huntsville, już wcześniej
było wiadomo, że istnieje związek między lodem w chmurach
burzowych, a piorunami, jednakże teraz - dzięki analizie zdjęć
wykonanych przez satelity NASA - możliwe było dokładne opisanie
tej zależności.
Naukowcy zainteresowali się maleńkimi kryształkami lodu, o
wielkości zaledwie milimetra, tworzącymi chmury burzowe. Czasem
można je zobaczyć w formie bardzo drobnego gradu spadającego na
ziemię. "Gdy chmury są silnie +nasycone+ tego typu lodowymi
cząsteczkami, na niebie można się spodziewać wielu błyskawic" -
informuje Petersen.
Kryształki lodu w chmurze, pod wpływem ruchu powietrza wewnątrz
niej, rozpadają się na jeszcze mniejsze cząstki. Podczas tego
procesu następuje tzw. separacja ładunku elektrycznego: większe
cząsteczki lodu o ładunkach ujemnych gromadzą się na dole chmury,
zaś mniejsze, o ładunku dodatnim, na jej "wierzchu". W ten sposób
powstaje swoista ogromna +bateria+ z dodatnią i ujemną końcówką.
Ujemny ładunek na dnie chmury jest tak duży, że ogromne napięcie
między chmurą, a Ziemią może rozładować jedynie uderzenie pioruna.
"Im więcej lodu tworzy chmurę, tym intensywniejsze jest zjawisko
separacji ładunku elektrycznego i - tym samym - liczniejsze stają
się wyładowania elektryczne, czyli błyskawice" - tłumaczą badacze.
Jak dodają, zależność ta była podobna w tak odmiennych od siebie
regionach, jak Himalaje, środkowa Afryka, Madagaskar, północna
Australia lub Floryda.
Badania te sfinansowała NASA. Ich wyniki publikuje pismo
"Geophysical Research Letters". (PAP)