Zawieruszone ponad 40 lat temu fiolki z pyłem z Księżyca, przywiezione na Ziemię w 1969 r., odnalazły się w magazynie w Kalifornii – informuje serwis „New Scientist”.
Okazało się jednak, że do agencji kosmicznej wróciło tylko 50 gramów pyłu. Uznano wówczas, że reszta "rozeszła się" w związku z samym procesem badań.
A jednak w jakiś sposób trzy gramy pyłu trafiły do 20 próbówek, które z kolei zapakowano do szczelnego słoja. Zawartość słoja opisano i oznaczono datą 24 lipca 1970 r. Próbówki przeleżały tam nietknięte do kwietnia 2013 r., kiedy natrafiła na nie pracująca w magazynach Lawrence Berkeley National Laboratory archiwistka Karen Nelson.
Obok słoja zachował się też artykuł z 1971 z pisma "Proceedings of the Second Lunar Science Conference", poświęcony wynikom badań związków węgla w próbkach przywiezionych przez misje Apollo 11 i 12.
Nelson przekazała próbki do podległego NASA ośrodka Lyndon B. Johnson Space Center w Houston w Teksasie.
Według kuratora Ryana Zeiglera, mimo upływu czasu próbki nie utraciły swojej naukowej wartości. Pochodzą ze stosunkowo rzadkiego rodzaju skały, brekcji, stanowiącej zlepek różnych okruchów, zupełnie innych niż bazalt, jakiego nie brakowało na miejscu lądowania misji. "Tylko jedna czwarta próbek przywiezionych z misji Apollo 11 to brekcje" - podkreśla Zeigler.
Jego zdaniem zaginięcie próbek na cztery dekady nie wynikało raczej z prób ich ukrycia czy podmienienia. "Coś mi mówi, że Calvin najzwyczajniej o nich zapomniał" - powiedział. (PAP)