Norwescy politycy zarówno z lewej, jak i prawej strony sceny politycznej wezwali do uchwalenia przepisów, na mocy których z ulic znikną żebracy nie-Norwegowie.
Na tydzień przez wyborami samorządowymi rywali politycznych połączyła kwestia powstrzymania "dramatycznego" wzrostu liczby cudzoziemców żebrzących o koronę na ulicach norweskich miast, odkąd w zeszłym roku żebractwo przestało być przestępstwem.
"Norwegia nie może stać się przytuliskiem dla międzynarodowego żebractwa" - powiedział gazecie "Dagsavisen" konserwatysta Erling Lae z rady miejskiej Oslo.
Z kolei centrolewicowy kandydat na burmistrza Rune Gerhardsen z Partii Pracy zwraca uwagę, że większość żebraków przyjechała do Norwegii na wizę turystyczną, która nie pozwala na prowadzenie "działalności biznesowej", co - jego zdaniem - obejmuje również żebranie.
Jedynie skrajni socjaliści twierdzą, że nie widzą "agresywnego żebractwa" w Oslo i bronią międzynarodowych żebraków, podkreślając, że ich usunięcie nie rozwiąże problemu ubóstwa tych ludzi.
Norwegia, zamożna dzięki ropie naftowej, przeżywa najazd imigrantów z biedniejszych krajów Europy Wschodniej, Afryki Północnej oraz Azji.