Ekipa badawcza Centralnego Muzeum Morskiego (CMM) w Gdańsku, sondując dno rzeki Elbląg, natrafiła na wrak średniowiecznego statku rzecznego. Wydobycie go na powierzchnię wciąż okazuje się jednak niemożliwe.
"Wielka szkoda, bo odkrycie byłoby cenne z punku widzenia badań nad dawną żeglugą i budownictwem okrętowym nad Dolną Wisłą w średniowieczu" - mówi dr Waldemar Ossowski z Centralnego Muzeum Morskiego.
Po raz pierwszy na ślad wraku natrafiono 15 lat temu. W czasie prac pogłębiarki, niedaleko wejścia do obecnego kapitanatu portu w Elblągu, z wody wyciągnięto dębową, 4-metrową dziobnicę statku. Przekazano ją do CMM, gdzie została poddana zabiegom konserwacyjnym.
Znalezisko okazało się bardzo cenne. "Latem tego roku środki z programu Unii Europejskiej LAGOMAR pozwoliły na wykonanie kosztownych badań metodą tzw. wiggle matching, w celu ustalenia wieku dziobnicy. Polegają one na wypreparowaniu do badań izotopem C14 dwóch próbek ze skrajnych słojów drzewa, których różnica wieku zostanie skorelowana metodą dendrochronologiczną" - tłumaczy Ossowski.
"Metoda ta pozwala wyznaczyć wiek obiektów ze znacznie większą dokładnością niż ma to miejsce w pojedynczych pomiarach radiowęglowych. Wyniki analiz dziobnicy elbląskiej pozwalają na określenie jej wieku na lata 1270-1315" - dodaje.
W czasie listopadowych badań archeologicznych ekipa wyłowiła z dna rzeki kolejny fragment - klepkę z dna statku. Niestety, na tym badania zostały zakończone. Na przeszkodzie stanęło nadbrzeże. "Reszta wraka zalega prawdopodobnie pod nabrzeżem rzeki, zbudowanym ze szczelnej metalowej ścianki Larsena (metalowego kesonu ), tzw. ścianki larsenowej.
Na wierzchu znajduje się betonowa wylewka. Dotarcie do dalszych pozostałości tego wraka możliwe będzie tylko w przypadku remontu tej części nabrzeża w przyszłości" - mówi naukowiec. W okolicach Elbląga w przeszłości odkrywano już pozostałości wraków. Ich los był, delikatnie mówiąc, niewesoły. "Jeden z nich, po wykonaniu odpowiedniej dokumentacji i wydobyciu, nie doczekał się odpowiedniego pomieszczenia.
W rezultacie, poszczególne elementy statku zostały rozdane pracującym przy wydobyciu robotnikom na opał" - opowiada. "Drugi z wraków nie doczekał się nawet funduszy na jakiekolwiek badania archeologiczne. Skrupulatni badacze niemieccy odnotowali jedynie, że właściciel pola, na którym znaleziono wrak, sporządził z wydobytych drewnianych elementów 6 krzeseł, dwa fotele, stoliczek oraz szafkę na papierosy" - kontynuuje opowieść Ossowski.
Wiadomo również, że podczas II wojny światowej odkopano niedaleko trzeci wrak statku. Badania archeologiczne postanowiono przeprowadzić zaraz po zakończeniu wojny. Klęska Niemiec i całkowite zniszczenie Elbląga po wyzwoleniu w 1945 roku doprowadziły jednak do utraty dokumentacji dotyczącej tego odkrycia. Naukowiec jest zdania, że ostatnio wydobyte elementy są identyczne, jak pozostałości statku odkrytego w 1920 roku.
"Pierwszy z wraków był to dobrze zachowany statek, o silnie wydłużonym kadłubie, płaskim dnie, ostrym dziobie i znacznie zwężonej rufie. Jego długość wynosiła ponad 22 m, a szerokości 4,4 m" - opisuje znalezisko naukowiec. "Z dokumentacji wynikało także, że miał rozchylone burty, ułożone na zakładkę, wzmocnione wręgami. Płaskie dno wykonane było z wygiętych klepek.
Przód zamykała mocno pochylona prosta belka stewowa, na rufie osadzono grubą, szerszą belkę nadającą jej formę pawężową" - informuje Ossowski. "W kształcie kadłuba uderzają smukłość i stosunkowo silne wzniosy płaskiego dna, podnoszącego się ku zakończeniom na wysokość około 0,60-1 m oraz silne nachylenie długiej, prostej dziobnicy. Zwracają uwagę także znaczne rozmiary tej jednostki. Przy zanurzeniu 1 m mogła ona zabierać 47,8 ton ładunku" - uzupełnia szczegóły doktor. Po czym dodaje: "jak widać, na odkrycie, ewentualne wydobycie i zakonserwowanie takiej jednostki trzeba będzie jeszcze trochę poczekać".(PAP)