Ruiny ośrodka wojskowego z czasów rzymskich, Novae w północnej Bułgarii, badane są od prawie pół wieku przez Polaków. Archeolodzy starają się, żeby trafiły na listę UNESCO.
Novae znalazło się w programie UE "Kultura 2000". "Dzięki niemu jest szansa na poprawę losu tego niezwykle cennego stanowiska archeologicznego" - mówi archeolog Martin Lemke z Instytutu Archeologii UW, pracownik Ośrodka Badań nad Antykiem Europy Południowo-Wschodniej.
Novae, pozostałości legionowego obozu rzymskiego z łaźniami i szpitalem wojskowym, jest częścią tzw. limesu - systemu umocnień stanowiących granicę imperium rzymskiego. Biegł on przez teren dzisiejszej Szkocji, Niemcy, Austrię, Węgry, Słowację, Rumunię po Bułgarię, oddzielając terytorium Cesarstwa rzymskiego od tzw. Barbaricum. Na projekt "Kultura 2000" składają się dwa punkty: naukowy i popularyzatorski. "Pierwszy punkt zakłada dokładną dokumentację każdego stanowiska wchodzącego w skład limesu wraz z konserwacją, drugi natomiast ma zwrócić uwagę UNESCO, że rzymski system umocnień należy do dziedzictwa kulturowego Europy" - wyjaśnia Lemke.
Wpisanie limesu naddunajskiego na listę UNESCO jest bardzo istotne dla Novae, które niszczeje bez należytej opieki. "Co roku, gdy wracamy na stanowisko witają nas chaszcze porastające mury, które pod wpływem korzeni pękają. Dużo czasu tracimy na ich konserwację zamiast skupić się na badaniach. Znalezienie się stanowiska Novae na wspomnianej liście z pewnością równałoby się z większą popularnością tego miejsca oraz, co ważne dla przetrwania stanowiska, z zastrzykiem finansowym" - przekonuje archeolog.
Obóz rzymski w Novae nie jest specjalnie duży, ale ze względu na położenie - nad Dunajem, w jego najbardziej na południe wysuniętym biegu - miał dużą wartość strategiczną. Jego załoga ochraniała szlaki handlowe biegnące z Azji Mniejszej. Naukowiec przyznaje, że szczególnie interesująca jest obecność odkrytej na dziedzińcu obozu świątynki.
"Rzymianie nie narzucali swoich bogów ludności autochtonicznej, jednak w tym miejscu zrobiono wyjątek. Legion, który służył w Novae składał się z obywateli Italii, a ci wiedząc, że spędzą na służbie długi okres, starali się jak najwięcej Rzymu przenieść do miejsca stacjonowania - łaźnie, świątynie, zwyczaje, ceramikę, posążki. Po jakimś czasie miejsce w armii rdzennych Rzymian zajmowała ludność miejscowa - mimo to świątynia pozostała" - tłumaczy.
"To bardzo ciekawa sytuacja, rodząca wiele pytań" - dodaje. Zagadek jest znacznie więcej - archeolodzy zastanawiają się, jaki plan ma łaźnia, której ruiny są pod ziemią, w miejscu, w którym aktualnie znajdują się relikty szpitala, w jaki sposób broniono się na tym obszarze i jak działał limes.
Prace badawcze na samym stanowisku ograniczają się właśnie do rozpoznania sondażowego łaźni oraz murów obronnych, ponieważ poziom zasadniczy - szpital wojskowy w młodszej warstwie - został już odkryty w całości metodą szerokopłaszczyznową. Zabytków z tego poziomu jest jednak niewiele. Jak mówi naukowiec, ziemia, którą przekopali archeolodzy, już została oczyszczona wcześniej... przez Rzymian w czasach budowy szpitala.