Samoloty do brudnej, naukowej roboty

Dział: Ekologia

Amerykańska agencja badawcza wyda trzy mln dolarów, by móc wykorzystywać bezzałogowe samoloty do badań atmosfery Ziemi, zbyt niebezpiecznych lub trudnych dla ludzi.

Samoloty-roboty od dawna wykorzystuje wojsko. Obecnie są one adaptowane na użytek naukowy. Naukowcy z amerykańskiej organizacji NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration) - zwanej "wodną NASA" - uważają, że takie urządzenia pomogą zrewolucjonizować sposób obserwowania Ziemi.

"Spory kawał atmosfery pozostaje stosunkowo poza obserwacjami. Sądzę, że bezzałogowe samoloty mogą rozwiązać ten problem, i że w najbliższej dekadzie staną się one wszechobecne w takich badaniach" - ocenił Marty Ralph, meteorolog z laboratorium badań ziemi w NOAA w Kolorado. "Są świetne do misji, które określamy jako brudne, nudne i niebezpieczne" - dodała jego współpracownik, Sandy MacDonald. W związku z tym NOAA zapowiedziała zainwestowanie trzech milionów dolarów w projekty związane z wykorzystaniem bezzałogowych samolotów.

Wyznaczono trzy główne cele: przewidywanie natężenia huraganów, badanie tempa topnienia letniej pokrywy lodowej w Arktyce oraz prognozowanie, czy sztormy na Pacyfiku zagrożą zachodniemu wybrzeżu Ameryki powodziami. Pierwszy samolot bezzałogowy (o nazwie Aerosonde) w kierunku huraganowych wiatrów NOAA "wysłała" w listopadzie 2007 r. Dzięki temu naukowcy mogli obserwować huragan Noel z wykorzystaniem wielu zintegrowanych danych, pochodzących z samolotu załogowego, bezzałogowego oraz satelitów.

Korzystając z tych trzech metod obserwacji jednocześnie "naprawdę możemy lepiej zrozumieć to, jak huragan zyskuje i zachowuje swoją energię" - tłumaczy Ralph. Kolejną korzyścią z samolotu-robota jest to, że pomiary prowadzi on nieprzerwanie przez czas o wiele dłuższy, niż załogowi "łowcy huraganów". NOAA ma do wyboru różne maszyny. Charakterystyczne dla małego, bezzałogowego samolotu, jaki "pracował" podczas huraganu Noel, jest jego duża wytrzymałość i to, że może latać na bardzo małych wysokościach.

Może on lecieć cały dzień z prędkością 70 węzłów (129 km/godz.), obciążony ładunkiem kilku kilogramów. Całkiem inne możliwości ma Global Hawk, mogący latać do 30 godzin, który osiąga niemal 300 węzłów (556 km/h) prędkości. Jego twórcy twierdzą, że w ciągu jednej misji, niosąc ładunek 907 kg, może oblecieć pół planety. Między tymi dwoma modelami istnieją samoloty o parametrach pośrednich. Naukowcy dopiero zdecydują, które z nich będą najlepsze na potrzeby różnych rodzajów misji. NOAA zaplanowała już wstępny kalendarz prac dla nowych samolotów. W huraganowym sezonie, trwającym od sierpnia do października, małe samoloty-roboty polecą w kierunku centrów huraganów nad Atlantykiem i Karaibami.

Zachowają małą, zbyt ryzykowną dla załóg wysokość. Natomiast w końcu 2008 r. duży, bezzałogowy samolot będzie obserwował w Arktyce przejawy wpływu ocieplenia na morski lód i populacje fok. Na wiosnę 2009 r. samoloty osiągające duże oraz małe wysokości przelecą nad Pacyfikiem, by badać tamtejszą atmosferę. Kolejne misje posłużą obserwacji łowisk, badaniu lodowców na Grenlandii, ochronie zasobów naturalnych i badaniu wulkanów. (PAP)


Komentarze
Polityka Prywatności