Monika Lewinsky i Bill Clinton

28 lutego 1997 roku Monika Lewinsky weszła do Pokoju Owalnego, aby po raz ostatni odbyć akt seksualny z prezydentem Billem Clintonem. Prezy­dent ofiarował jej kilka prezentów, a następnie [...] zgodnie z zeznaniem Mo­niki Lewinsky:

Przeszliśmy bliżej toalety w holu i całowaliśmy się. Całowaliśmy się, a on rozpiął mi sukienkę i pieścił moje piersi przez stanik, a potem wyjął je ze stanika i całował je oraz dotykał swoimi dłońmi i ustami. Później ja dotykałam jego genitaliów przez spodnie, a potem chyba rozpięłam mu koszulę i całowałam jego klatkę piersiową. Następnie [...] chciałam, abyśmy uprawiali seks oralny [...] i tak zrobiliśmy [...] l [...j potem on mnie odepchnął, tak jak to zwykle robił na chwilę przed orgazmem. Wte­dy ja wstałam i powiedziałam: »[...] tak bardzo mi na tobie zależy [...] nie rozumiem, dlaczego nie pozwolisz [...] abyśmy to zrobili. To dla mnie ważne. To znaczy, to co ro­bimy nie jest dla mnie pełnym aktem, wydaje mi się, że to nie w porządku".

Objęli się, popatrzyli na siebie, a prezydent powiedział: "Nie chcę cię rozcza­rować". Następnie Monika Lewinsky kontynuowała oralne pieszczoty, aż do seksu­alnego zaspokojenia prezydenta. Późniejsze wyniki testów laboratoryjnych ujawniły, że plama ze spermy na sukience, którą Lewinsky nosiła tego dnia, zawierała DNA odpowiadające DNA prezydenta. Był to niezaprzeczalny dowód sekretnego roman­su, który trwał od 15 listopada 1995 aż do 28 lutego 1997 roku („Newsweek", 21 września 1998, s. 58-60).

W romansie Lewinsky - Clinton zaskakująca była nie tyle lubieżność ich aktów seksualnych ani fakt, że prezydent był żonaty - romanse są zja­wiskiem dosyć powszechnym, a większość partnerów uprawia seks oralny.

Zdumiewała natomiast ilość publicznej uwagi - samonakręcające się szaleń­stwo niewczesnej obsesji -jaką przyciągała sprawa, która w niemalże każ­dym innym kontekście byłaby banalną historią. Jednak z ewolucyjnego punktu widzenia, niewiele jest dziedzin, które miałyby bardziej istotne kon­sekwencje reprodukcyjne niż życie płciowe innych. Dlatego zwracamy uwa­gę na wydarzenia z takimi następstwami i bardzo wyraźnie je pamiętamy. Amerykańska obsesja na punkcie sensacyjnych szczegółów kontaktów sek­sualnych Moniki Lewinsky i Billa Clintona, a nie na punkcie - powiedzmy - meczów golfowych prezydenta, jest świadectwem tego pradawnego, ewolu­cyjnie uwarunkowanego zainteresowania człowieka.

Dlaczego mężczyzna lub kobieta narażają tak wiele - pozycję społeczną, reputację, honor, małżeństwo, dzieci, a nawet bezpieczeństwo osobiste - dla kilku minut zaspokojenia seksualnego? Jak można wyjaśnić tę zdumiewają­cą powszechność niewierności, czyli łamania przysięgi małżeńskiej?


Fragmenty z książki "Zazdrość niebezpieczna namiętność".
Autor: Dawid M. Buss. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
Księgarnia: www.gwp.pl 

 

Polityka Prywatności