Za dużo mitów
Antykoncepcja. Temat trudny i kontrowersyjny. Jednak czy rozpatrując wszelkie za i przeciw, jesteśmy naprawdę świadomi jak bardzo złożony to problem i jak wiele mitów fałszujących rzeczywistość narosło wokół tego ogólnospołecznego sporu?
Wszystko wskazuje na to, że jednak nie. Wciąż brakuje nam sporo wiedzy, co nie pozwala być odpowiednio przygotowanym do wyrobienia sobie w pełni uprawnionego zdania na powyższy temat.
W różnego rodzaju sporach, nierzadko odbywanych na forum publicznym, w Sejmie czy przy okazji debat telewizyjnych, często antykoncepcja zapobiegawcza mylona jest z tak zwanymi metodami poronnymi. Ponieważ różnica jest zasadnicza, warto aby każdy kto zabiera głos w dyskusjach na ten temat miał jej świadomość. Otóż antykoncepcja zapobiegawcza, także ta, stosowana po stosunku zwana postkoitalną, w przeciwieństwie do metod poronnych, nie niszczy zarodka, czyli powstałego życia, a tylko zapobiega powstaniu tegoż zarodka. Przy metodach takich jak stosunek w prezerwatywie czy przyjmowanie tabletek hormonalnych jest to zazwyczaj oczywiste, ale kiedy mówimy o antykoncepcji po akcie płciowym, zaczyna się problem.
Pamiętajmy! Zapłodnienie może się dokonać dopiero po wielu godzinach od współżycia. Tak więc jeśli jesteśmy zmuszeniu zapobiec ciąży mamy jeszcze prawie 3 dni! (72 godziny od stosunku) Jedynym sposobem zarejestrowanym w Polsce przez Instytut Leków i Ministerstwo Zdrowia jest przyjęcie w dwóch dawkach (co 12 godzin) progestogenu (Levonorgestrelu - hormonu syntetycznego). Preparat nie dopuści do powstania zarodka, a jego skuteczność oblicza się na ponad 99% w pierwszej dobie po... Ciekawostka polega na tym, że progestogen (wspomniany Lewonorgestrel 0,75 mg), kiedy zostanie przyjęty zbyt późno podtrzyma ciążę i stanie się największym sprzymierzeńcem! To podstawowy dowód na to, że antykoncepcja postkoitalną nie niszczy płodu i nie jest typem chemicznego łyżeczkowania. Tu kilka uwag – Levonorgestrel 0,75 powinien być stosowany wyłącznie w sytuacjach awaryjnych i nie można go zalecać jako rutynowego sposobu zapobiegania ciąży. Klasycznymi wskazaniami są: pęknięcie lub zsunięcie prezerwatywy w czasie współżycia, dokonany gwałt, odmowa stosowania jakichkolwiek metod antykoncepcji przez partnera lub pomyłki w przyjmowaniu typowych tabletek antykoncepcyjnych.
Dostępność do antykoncepcji postkoitalnej jest w Polsce potencjalnie duża, ale metoda jest z kolei bardzo mało znana. Inaczej w Stanach Zjednoczonych i w zachodniej Europie, gdzie tego typu preparaty sprzedawane są bez recepty.
Zastanawiająca jest także lekkomyślność wielu polskich lekarzy ginekologów odradzających stosowanie antykoncepcji postkoitalnej, gdy stwierdzą, że stosunek nastąpił w czasie spodziewanego niepłodnego okresy cyklu, dając wiarę tak zwanemu „kalendarzykowi” małżeńskiemu. Niestety już nasze babcie doskonale zdawały sobie sprawę z tego jak niedoskonała jest to metoda.
Kolejny problem to współodpowiedzialność młodych ludzi za seks. Jeszcze kilkanaście lat temu większość mężczyzn była przekonana, że za antykoncepcję odpowiedzialna powinna być przede wszystkim kobieta. Dziś, jak wskazują badania świadomość, a nawet poglądy męskiej części populacji zmieniły się zdecydowanie, ale nie zawsze przekłada się to na wzorzec postępowania. Mężczyźni widzą siebie przede wszystkim takimi, jakimi być powinni. Niezależnie od praktyki swoich realnych zachowań, deklarują naśladowanie wzorców, których się od nich oczekuje, głównie tych, lansowanych przez media (można się domyślać, że w znacznym stopniu przez kobiece magazyny), jak partnerstwo, współodpowiedzialność, swoboda wyboru.
I chociaż jest to wizerunek w dużym stopniu wykreowany i wyłącznie deklaratywny, można przyjąć, że sama świadomość właściwego wzorca to podstawa pozytywnych zmian w rzeczywistych relacjach międzyludzkich. I to napawa optymizmem.
Polecamy także stronę www.wpadka.pl